• Nenhum resultado encontrado

Utylitaryzm preferencji poprzez zmianę preferencji? (Preference Utilitarianism by Way of Preference Change?)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2017

Share "Utylitaryzm preferencji poprzez zmianę preferencji? (Preference Utilitarianism by Way of Preference Change?)"

Copied!
32
0
0

Texto

(1)

ISSN 1734-9923

ARTYKU

Ł

Y

WLODEK RABINOWICZ*

UTYLITARYZM PREFERENCJI

POPRZEZ ZMIAN

Ę

PREFERENCJI?

**

Słowa kluczowe: Hare, utylitaryzm preferencji, zasada refleksji, Vendler, Persson, Elstein

Keywords: Hare, preference utilitarianism, principle of reflection, Vendler, Persson, Elstein

* Wlodek Rabinowicz urodził się w Warszawie, tam te studiował

fi lozofię w latach 60. Relegowany z Uniwersytetu Warszawskiego po wypadkach marcowych, wyemigrował do Szwecji w 1969 r. Kontynuował studia w Uppsali, gdzie obronił doktorat na temat zasady uniwersalizacji i pracował potem jako docent do 1995 r., gdy został mianowany profesorem na uniwersytecie w Lundzie. W latach 1999–2002 był przewodniczącym Eu-ropejskiego Towarzystwa Filozofi i Analitycznej, a w latach 2005–2007 przewodniczącym Szwedzkiego Towarzystwa Filozofi cznego. Jest redaktorem czasopisma „Theoria” i byłym redaktorem „Economics and Philosophy”. Członek Institut International de Philosophie, Szwedzkiej Akademii Nauk i Academia Europaea. Ma liczne publikacje z dziedziny etyki, teorii warto ci, teorii decyzji i logiki fi lozofi cznej w takich czasopismach, jak „Journal of Philosophy, Ethics, Theory and Decision”, „Synthese”, „Erkenntnis”, „Philosophy of Scien-ce”, „Proceedings of Aristotelian Society”, „Journal of Philosophical Logic”, „Economics and Philosophy”, „Analysis”, „Utilitas”, „Philosophy and Phenomenological Research”, „Philosophical Quarterly”, „Theoria” i „Polish Journal of Philosophy”.

** Angielski oryginał tego artykułu – Preference Utilitarianism by Way of Preference

(2)

W niniejszym artykule dokonam ponownego przeglądu klasycznego i często dyskutowanego argumentu Richarda Hare’a za utylitaryzmem preferencji (Hare 2001). Argument ten opiera się na koncepcji namysłu moralnego jako eksperymentu my lowego, któremu towarzyszy zmiana preferencji. Argu-ment jest problematyczny pod ró nymi względami. Tutaj skupię się głównie na jednej z trudno ci: na pozornej luce w rozumowaniu Hare’a, która mo e być nazwana „problemem braku konfl iktu”. W artykule, który napisałem kilka lat temu z Bertilem Strömbergiem, starali my się tę lukę wypełnić (Rabinowicz, Strömberg 1996). Nasza propozycja koncentrowała się na idei, i namysł moralny wymaga rewizji preferencji: dany stan preferencji musi ulec zmianie, tak aby spełnił pewien wymóg jednolito ci. Z tego względu rewizji preferencji powinno się nadać teoretyczne ramy. Zasugerowali my, e mo na zało yć, i taka rewizja kieruje się zasadą minimalnej zmiany: stan wyj ciowy musi spełniać nało one ograniczenia (w naszym przypadku ograniczenie jednolito ci) oraz winien się on jak najmniej ró nić od stanu wej ciowego. Je eli miara odległo ci między stanami preferencji zostanie wybrana we wła ciwy sposób, mo na wykazać, i stan wyj ciowy jest zgodny z utylitaryzmem. Jak się jednak okazuje, propozycja ta prowadzi do wielu trudno ci: ju sam wybór odpowiedniej miary odległo ci pomiędzy stanami preferencji stanowi powa ny problem. Nie jest równie oczywiste, czy zasada minimalnych zmian, którą zakłada się często jako główną zasadę kierującą rewizją przekonań, mo e być zastosowana do zmiany preferen-cji. Te i inne problemy podają naszą pierwotną propozycję w wątpliwo ć. Z tego względu rozwa ę równie alternatywne rozwiązanie, które ostatnio zasugerował mi Daniel Elstein. Propozycja Elsteina jest bli sza sposobowi rozumowania Hare’a i mo e okazać się najlepszym sposobem na wypełnienie luki w jego argumencie.

W artykule napisanym ze Strömbergiem badamy tak e, czy owa luka rzeczywi cie istnieje: mo e rozwa any problem powinien zostać usunięty, a nie rozwiązany? Propozycja ta sięga pomysłu Zeno Vendlera (Vendler 1988). Okazuje się niestety, e sugestia Vendlera nie chroni Hare’a przed krytyką. Oddala problem braku konfl iktu, powodując jednak inne, potencjalnie powa niejsze, trudno ci1.

1 Jestem wdzięczny Danielowi Elsteinowi, Christianowi Listowi, Toniemu

(3)

1. Argument Hare’a i związany z nim problem

Argument Hare’a opiera się na jego interpretacji sądu moralnego jako uni-wersalnej nadrzędnej preskrypcji2. Zasada uniwersalizowalno ci powoduje, i zalecenie moralne dotyczące konkretnej sytuacji stosuje się równie do jej hipotetycznych wariantów, w których osoby zamieniły się rolami. Aby wy-dać moralny sąd dotyczący rozwa anej sytuacji, muszę najpierw rozpatrzeć wszystkie owe warianty. Tak więc załó my, i rozwa am działanie, które oprócz mnie dotyczy równie innych osób, powiedzmy Jana i Marii. Sąd, i powinienem to działanie wykonać, zaleca je zarazem w sytuacji, w której jestem osobą działającąoraz w hipotetycznych sytuacjach, w których będę zajmował miejsce osób, których owo działanie dotknie. W konsekwencji, aby wydać osąd moralny, muszę zapytać siebie: Co zrobiłbym, je li był -bym w skórze Jana lub Marii? Jak by to było, gdybym był wystawiony na to działanie? Sądy moralne, ze względu na ich uniwersalne zastosowanie, muszą być oparte na eksperymentach my lowych tego rodzaju lub być przetestowane przez takie eksperymenty.

Sformułowanie „być w czyjej skórze” jest w tym kontek cie nieco mylące. Uniwersalizowalno ć zobowiązuje mnie jedynie do rozszerzenia mojej preskrypcji z danej sytuacji na jej dokładnie podobne warianty. Jak ujął to Hare:

je li teraz mówię, e powinienem co komu zrobić, to zobowiązuje mnie to do poglądu, i to samo powinno się zrobić mnie, gdybym znalazł się w dokładnie takiej sytuacji jak ten kto i miał te same cechy osobowe, a w szczególno ci takie same stany motywujące. Jednak e czyje stany motywujące mogą przecie całkowicie kłócić się z moimi (Hare 2001: 139).

Dlatego te , kiedy wyobra am sobie, jak to jest być Janem, muszę zało yć, e w tej hipotetycznej sytuacji nie tylko jestem w zewnętrznych okoliczno -ciach, w których znajduje się Jan, ale tak e posiadam jego ciało, psychikę,

for Ethical Theory w Edynburgu w 2008 r. Chciałbym podziękować uczestnikom tych spotkań oraz organizatorom: Tillowi Grüne-Yanoffowi i Svenowi Ove Hanssonowi oraz Ellinorze Mason i Michaelowi Ridge’owi. Na koniec pragnę podziękować recenzentom tego tomu, Peterowi Dietschowi oraz Martinowi Petersonowi, którzy obaj uprzejmie zgodzili się ujawnić swoją to samoć. Ich uwagi były bardzo pomocne.

(4)

charakter, przekonania, uczucia i pragnienia – wchodzę nie tylko w jego skórę, ale przejmuję całe jego wnętrze. Staram się wyobrazić sobie, jak to by było być wystawionym na dane działanie, je li byłbym w sytuacji, w której on jest aktualnie.

Aby uczynić te rozwa ania mniej abstrakcyjnymi, dodajmy do naszego przykładu kilka szczegółów. Załó my, e zgodziłem się na spotkanie z Janem i Marią, dwojgiem moich studentów, dzisiaj w instytucie. Nie ustalili my konkretnego czasu naszego spotkania, ale sekretarka zadzwoniła do mnie do domu i poinformowała, e studenci wła nie przybyli i na mnie czekają. Poniewa pogoda jest ładna, zdecydowanie wolałbym pojechać do pracy rowerem ni samochodem. Studenci jednak są niechętni oczekiwaniu: wo-leliby, abym przyjechał mo liwie jak najszybciej. Rozwiązanie oparte na utylitaryzmie preferencji zalecałoby działanie, które najlepiej zrównowa y nasze preferencje: siła mojej preferencji, aby jechać rowerem jest wa ona względem siły przeciwnych preferencji studentów. Załó my, e ka da z osobna preferencja studentów jest słabsza ni moja, jednak razem wa ą od niej więcej. W tych okoliczno ciach powinienem powstrzymać się od jazdy rowerem i pojechać samochodem.

Równowa enie presuponuje, e siła ludzkich preferencji mo e być porównywana i mierzona na wspólnej skali. Oczywi cie zało enie to jest bardzo kontrowersyjne, ale, poniewa Hare traktuje je jako mniej lub bar-dziej oczywiste (patrz rozdz. 7 [w:] Hare 2001, s. 157), zamierzam uczynić to samo, przynajmniej ze względu na rozwa any argument. Załó my więc,

e siła moich preferencji, aby pojechać rowerem jest równa +4, natomiast intensywno ć przeciwstawnych preferencji Jana i Marii to odpowiednio –3 i –2. Znaki plus lub minus okre lają kierunek preferencji – czy jest ona za lub przeciw branemu pod uwagę działaniu. Rachunek utylitaryzmu pre-ferencji implikuje, e powinienem powstrzymać się od mo liwo ci jazdy rowerem: +4 –3 –2 < 0.

Hare pragnie dowie ć, e osiągnę taki sam rezultat, je li do oceny moralnej dojdę poprzez eksperymenty my lowe, w których przyjmę pozycję ró nych osób zaanga owanych w rozwa aną sytuację. Je li postąpię w ten sposób, oraz je li jestem racjonalny, dobrze poinformowany i posiadam wystarczającą wyobra nię, nie mogę nie uzyskać moralnego zalecenia, które jest wynikiem utylitaryzmu preferencji.

(5)

on tam „dwustronny” przykład, w którym ja – podmiot – rozwa am, czy przesunąć czyj rower w celu stworzenia miejsca na parkingu dla mojego samochodu. adne dodatkowe osoby nie są w to wmieszane. Utylitaryzm preferencji zakłada, e powinienem przesunąć rower wtedy i tylko wtedy, gdy moja preferencja, by wykonać to działanie, jest silniejsza ni preferencja rowerzysty przeciwko przemieszczaniu roweru. Hare komentuje:

Nie widzę powodu, eby w tej sytuacji nie przyjąć rozwiązania takiego jak wtedy, gdy w grę wchodzi konfl ikt naszych własnych ró nych pre-ferencji. Zmodyfi kujmy na przykład sytuację i przyjmijmy, e chodzi o mój motocykl i e przemieszczenie go jest umiarkowanie kł opot-liwe, ale wysoce kłopotliwa jest niemo noć zaparkowania mojego samochodu; motocykl oczywi cie przestawię, przyjmując, e wła nie to – mówiąc rozwa nie – powinienem uczynić czy e to w sumie chcę zrobić. Powróćmy teraz do relacji dwustronnej (Hare 2001: rozdz. 5.5, 122–125): ustalili my, e je li mam pełną wiedzę na temat preferencji drugiej osoby, to sam zyskuję preferencje – równe jej preferencjom – względem tego, co powinno być zrobione mnie, gdybym znalazł się w jej sytuacji; i są to preferencje, które teraz kłócą się z moim pier-wotnym nakazem. Mamy więc w efekcie nie interpersonalny konfl ikt preferencji czy nakazów, lecz konfl ikt intrapersonalny; obie cierające się preferencje naleą do mnie. Potraktuję go zatem tak, jakby dotyczył dwóch moich preferencji.

Tak oto przypadki relacji wielostronnych [które dotyczą wielu osób] przedstawiają w tej chwili mniejszą trudno ć, ni wydawało się na po-czątku. Równie tutaj, bez względu na zło onoć konfl iktu i liczbę osób, wszystko sprowadza się, przy pełnej wiedzy na temat preferencji innych, do konfl iktów intrapersonalnych (Hare 2001: rozdz. 6.2, 140).

Spróbujmy teraz przeanalizować ten fragment, u ywając przykładu, któ-rym rozpoczęli my nasze rozwa ania. Zastanawiam się nad pojechaniem rowerem do pracy w sytuacji, którą nazwiemy s1. Posiadam preferencjędla

tego działania o sile 4. Jednak e, poniewa sądy moralne są uniwersalne, zalecają one dokładnie podobne działania dla dokładnie podobnych sytuacji. W konsekwencji sąd moralny dotyczący tego, co powinienem uczynić w s1

ma równie zastosowanie do hipotetycznej sytuacji, w której role

(6)

sprawę, e je li byłbym na miejscu Jana z jego pragnieniami itp., miałbym taką samą preferencję, jaką w sytuacji aktualnej ma Jan: przeciwko roz-wa anemu działaniu o sile 3. Analogicznie, je li byłbym w skórze Marii, posiadałbym preferencjęprzeciwko działaniu o sile 2.

Następny krok w procesie namysłu zakłada to, co Allan Gibbard nazwał „zasadą warunkowej refl eksji” (Gibbard 1988). Zasadę tę wprowadza sam Hare, nie nadając jej jednak adnej nazwy.

Warunkowa refl eksja: O ile w pełni wiem, co preferowałbym

w sytuacji hipotetycznej, muszę posiadać odpowiednią preferen-cję (ten sam znak, taka sama siła) w odniesieniu do tej sytuacji hipotetycznej3.

Innymi słowy, moje hipotetyczne preferencje – je li wiem, e w sytuacji hipotetycznej bym je posiadał – znajdują odzwierciedlenie w moich rzeczy-wistych preferencjach dotyczących danej sytuacji. Je li teraz dostrzegam,

e gdybym był na miejscu Jana, to miałbym preferencję przeciwko je dzie rowerem, zyskuję preferencję przeciwko temu działaniu w odniesieniu do tej hipotetycznej sytuacji.

Hare traktuje zasadę warunkowej refl eksji jako prawdę pojęciową. Obowiązuje ona ze względu na rzekome występowanie elementu preskryp-tywnego w samym pojęciu „ja”: „Sugeruję, e ‘ja’ nie jest słowem całkowicie opisowym, ale w czę ci nakazowym”. (Hare 2001: 126)

[...] nazywając jaką osobę „ja”, wyra am zdecydowanie większą troskę o jej preferencje ni o preferencje tych ludzi, których tak nie nazywam. A zatem gdyby w normalnym, jednoznacznym wypadku, gdy kto jest maltretowany i to mu się nie podoba, zapytano mnie: „A gdyby tak ciebie postawić w jego sytuacji wraz z jego preferencjami?”, odpowiedział -bym, e je li to byłbym ja,to teraz odczuwam tę samą niechęć, aby być wystawionym na to działanie, jaką on czuje obecnie (Hare 2001: 128). [Tekst tłumaczenia jest czę ciowo zmieniony – K.S.]

3 Por. Hare (2001), s. 129: „[...] nie mogę poznać skali i jako ci cudzych cierpień

(7)

Warunkowa refl eksja ugruntowana jest na mojej elementarnej trosce własnej, którą Hare interpretuje jako troskę o spełnienie moich preferencji, zarówno faktycznych, jak i hipotetycznych. My ląc o hipotetycznych preferencjach jako własnych, tym samym je popieram. Czy jest to twierdzenie przeko-nujące? Mo na mieć wątpliwo ci: takie poparcie preferencji wydaje się zawieszone, kiedy rozwa am hipotetyczne sytuacje, w których moje prefe-rencje w wietle mego obecnego rozeznania wydają się wadliwe lub w jaki sposób zniekształcone. Gdybym miał sadystyczne usposobienie, chciałbym zadawać ból. Ale wiedza ta wcale nie czyni, e pragnę, abym zadawał ból, gdybym był sadystą: nie popieram mojej hipotetycznej preferencji, je li obecnie oceniam, i jest ona wadliwa lub nieracjonalna.

Sugeruje to, e je li warunkowa refl eksja miałaby zostać przyjęta, powinna zawierać co najmniej pewne ograniczenia. Co więcej, mo liwe, e nale ałoby ją interpretować nie jako prawdę pojęciową, lecz jako wy-móg racjonalno ci: podczas gdy troska własna, która le y u podstaw wa-runkowej refl eksji, wydaje się wa nym elementem racjonalno ci, mo na z powodzeniem kwestionować, czy postawa taka gra rolę w okre laniu znaczenia terminów takich, jak „ja” czy „moje”. Je li warunkową refl eksję postrzegamy jako wymóg racjonalno ci, mo e być ona interpretowana jako warunek, który winny spełniać preferencje idealnie zintegrowanego i pewnego siebie podmiotu4. Niemniej jednak, przynajmniej teraz mo emy pozostawić tę zasadę w formie, w jakiej została zaprezentowana. W ka dym razie jest oczywiste, e zarzut z „wadliwo ci” w naszym przykładzie nie

4 Co łatwo zauwa yć, ograniczająca preferencje warunkowa re

(8)

ma zastosowania: preferencje studentów, abym przyjechał wcze niej, są w pełni rozsądne.

Warunkowa refl eksja zakłada, e po rozwa eniu, jak to byłoby być w skórze moich studentów, dochodzę do kilku preferencji w odniesieniu do rozwa anych działań – tak wielu, jak wiele sytuacji muszę wziąć pod uwagę. Nadal posiadam moją pierwotną preferencję dla jazdy rowerem o sile +4, ale teraz – po rozwa eniu hipotetycznych sytuacji s2 i s3 – równie nabywam dwie preferencje przeciw temu działaniu, odpowiednio o mocy –3 i –2.

W cytowanym powy ej fragmencie Hare wydaje się sugerować, e ostatni krok w procesie dochodzenia do moralnego osądu polega na roz-tropno ciowym równoważeniu. Oto jestem z preferencjami, które wiodą mnie w przeciwstawnych kierunkach – w stronę czynu oraz z dala od niego. Moja racjonalna preferencja „końcowa”, jak ujął to Hare, jest funkcją owych preferencji wej ciowych. W naszym przykładzie oznacza to, e dochodzę do końcowej preferencji, aby nie jechać rowerem: moje preferencje przeciw temu działaniu są wspólnie silniejsze ni moja preferencja, aby pojechać rowerem. Dzięki eksperymentom my lowym, które doprowadziły mnie do uzyskania nowych preferencji, a następnie dzięki zbalansowaniu tych preferencji z moją pierwotną preferencją, wydaję się osiągać takie samo roz-wiązanie jak to, które jest wynikiem utylitaryzmu preferencji. Hare pragnie podkre lić, e jego rekonstrukcja procesu namysłu moralnego przekształca pierwotny międzyosobowy konfl ikt preferencji w konfl ikt wewnętrzny. Ten ostatni za jest rozwiązywalny w standardowy sposób – poprzez proste równowa enie preferencji.

(9)

w grę wchodzi roztropno ć, nie istnieje tutaj konfl ikt preferencji, który mu-szę rozwiązać poprzez równowa enie. Załó my zatem, e zdecydowałbym się udać do pracy na rowerze. Działanie to spełniłoby moją preferencję w odniesieniu do rzeczywistej sytuacji s1, ale w aden sposób nie stałoby w konfl ikcie z moimi preferencjami dotyczącymi czysto hipotetycznych sytuacji s2 i s3. To wła nie, krótko mówiąc, jest „problem braku konfl iktu”, który zagra a argumentowi Hare’a.

Ale czy o czym nie zapomnieli my? Co z zasadą uniwersalizowal-no ci? Je li preskrypcja ma być zaleceniem moralnym, uniwersalizacja wymaga, aby w odniesieniu do ró nych rozwa anych sytuacji s1, s2 i s3

preskrypcja ta była jednolita. Zatem tak długo, jak długo moje preferencje dotyczące s1 ró nią się od tych dotyczących s2 i s3, nie doszedłem jeszcze do sądu moralnego. Chocia w wy ej cytowanym fragmencie nie jest to widoczne, Hare w innym miejscu wydaje się sugerować, e jednolita pre-skrypcja mo e zostać osiągnięta przez proces próbnej ekstrapolacji: staram się przenosić moje preferencje dotyczące jednej sytuacji na inne. Pytanie dotyczy wtedy tego, czy przenoszona preferencja jest wystarczająco sil-na, aby przetrwać wszelkie konfl ikty preferencji, które przez ten manewr mogą być stworzone5. Je li nie jest, zamiast niej staram się przenie ć jedną z moich innych preferencji – jedną z tych, które nabywam w odniesieniu do sytuacji, w której role zostają odwrócone. Czy powy sze rozwiązanie mo e nam tu pomóc?

5 „[...] je li teraz mówię, e powinienem co komu zrobić, to zobowiązuje mnie to

(10)

Pomysł z ekstrapolacją faktycznie jest pomocny, ale tylko w przypad-kach dwustronnych. Je li tylko jeden student, powiedzmy Jan, czeka na mnie w instytucie, istnieją tylko dwie mo liwo ci, o które muszę się martwić: rzeczywista sytuacja s1 oraz hipotetyczna sytuacja s2, w której jestem w skó-rze Jana. W takim przypadku moją preferencję, aby jechać rowerem, mogę z powodzeniem przenie ć z s1 do s2, poniewa jest ona silniejsza ni moja przeciwna preferencja dotycząca s2, którą nabyłem zgodnie z warunkową refl eksją. Gdyby natomiast ta ostatnia preferencja była silniejsza, wtedy byłbym w stanie z powodzeniem przenieć ją zamiast pierwszej. W związku z tym mogę utrzymać jednolite zalecenie w odniesieniu do obydwu sytuacji i będzie miało ono w pełni utylitarny charakter.

Jednak e zaproponowane rozwiązanie w przypadkach, w których zaan-ga owanych jest wiele osób, prowadzi nas na manowce (por. Persson 1989). Rozwa my zatem ponownie przykład dwojga studentów, którzy czekają na mnie w instytucie. Nietrudno spostrzec, e moja preferencja w odniesieniu do s1, aby jechać rowerem, mo e być z powodzeniem przeniesiona zarówno do s2, jak i do s3.Jest ona silniejsza ni moje wzięte z osobna przeciwstawne preferencje dotyczące tych dwóch sytuacji, choć jest ona słabsza ni one obie wzięte razem. Przeniesiona preferencja wygrywa dlatego, e za ka -dym razem spotyka tylko jedną przeciwstawną preferencję. Przeciwstawne preferencje, je li mo na tak powiedzieć, nigdy nie mają mo liwo ci połą -czenia sił. Jednoznaczne zalecenie, aby pojechać rowerem, pozostaje więc niepokonane, pomimo jego nieutylitarystycznego charakteru.

(11)

yteczno-ci6. W naszym przykładzie oznacza to, e powinienem powstrzymać się od jazdy do pracy rowerem. Działanie to zaspokoi moje preferencje, je li s1

jest sytuacją rzeczywistą, ale zapobiegnie ich spełnieniu, je li zamiast tego jedna z dwóch pozostałych sytuacji jest rzeczywista, co, biorąc pod uwagę moją pozorowaną ignorancję, jest dwa razy bardziej prawdopodobne. Tak jak model Harsanyiego, koncepcja ta zapewnia standardowe utylitarystyczne rozstrzygnięcie.

Propozycja Perssona nie została przyjęta przez Hare’a, mimo e, podobnie jak Rawls i Harsanyi, Hare równie pragnie ugruntować moral-no ć na koncepcji racjonalnego wyboru. Jednak e, w odró nieniu od nich, Hare w swojej racjonalnej rekonstrukcji rozumowania moralnego pragnie uniknąć jakichkolwiek elementów pozoru czy udawania. Jak zaznacza sam Persson, u ycie zasłony niewiedzy, biorąc pod uwagę Hare’a, projekt aby ufundować etykę na całkowicie racjonalnych podstawach, wprowadziłoby obcy element do jego my li:

[...] dodanie PEP [= zasady równego prawdopodobieństwa] do zało eń Hare’a wydaje się wysoce problematyczne, poniewa gdy racjonalnoć [...] domaga się, aby preferencje były formowane na podstawie wszyst-kich istotnych dostępnych dla podmiotu informacji, PEP wymaga od podmiotu abstrahowania od niektórych informacji (dotyczących to sa-mo ci numerycznej zaanga owanych osób) (Persson 1989, s. 170).

Wyrazić mo na to równie w taki oto sposób: od udawania się zaczyna, na udawaniu się kończy. Je li udajemy, e akceptujemy przesłanki, będziemy równie tylko udawali, e akceptujemy wniosek7. Dlatego te nie dziwi, i Hare w komentarzu do artykułu Perssona próbuje w inny sposób wypeł

-6 Harsanyi uwa a, e takie udawanie ignorancji pasuje do idealnego obserwatora.

Trudniej jest zrozumieć, w jaki sposób takie udawanie mo e być w ogóle mo liwe w kontek cie praktycznego namysłu moralnego: kiedy podejmuję decyzję, czy wykonać działanie, nie mogę w tym samym czasie udawać, e – o tyle, o ile wiem – mo liwe jest, i będę przedmiotem rozwa anego przeze mnie czynu!

7 Mo na postawić zarzut, e nawet podej cie samego Hare’a zawiera element

(12)

nić ową lukę (por. Hare 1989). Nie będę rozwa ał jego propozycji z racji ograniczonego miejsca. Pozwolę sobie jedynie powiedzieć, e uwa am ją za niezadowalającą8.

2. Rewizja preferencji

W tym miejscu pozwolę sobie przej ć do propozycji, którą w innym artykule przedstawiłem wraz ze Strömbergiem. Wróćmy do punktu, w którym moje eksperymenty my lowe doprowadziły mnie do uzyskania zestawu preferencji dotyczących trzech sytuacji s1s3. Biorąc pod uwagę rozwa ane działanie, na tym etapie mój profi l preferencji mo e być reprezentowany przez wektor

(+4, –3, –2),

w którym pierwszy element okre la siłę mojej preferencji dotyczącej s1, drugi element okre la siłę mojej preferencji dotyczącej s2 itd. Znaki plus lub minus okre lają kierunek preferencji – czy jest ona za lub przeciw rozwa anemu działaniu. Na podstawie tego profi lu muszę teraz dotrzeć do moralnego sądu, tj. do uniwersalnego zalecenia, aby bąd pojechać rowerem, bąd z tego zrezygnować. Zalecenie to musi być takie samo dla wszystkich trzech sytuacji.

Główna idea, na której oparta jest nasza propozycja, mo e być sfor-mułowana w następujący sposób: uniwersalne zalecenie, które nale y osią g-nąć, powinno być mo liwie jak najbardziej zgodne z pierwotnym profi lem preferencji podmiotu. Pomysł ten mo e zostać sprecyzowany na kilka spo-sobów. Dwa z nich naszkicowali my w naszym artykule. To co nazywamy podej ciem „rewizji preferencji”, odró niamy od podej cia „ostatecznego werdyktu”. W tym miejscu skupię się jedynie na pierwszym z nich.

Dla Hare’a preferowanie i zalecanie są zasadniczo jednym i tym samym. „Wszystkie zalecenia, włączając w to zalecenia moralne, są wyrazami prefe-rencji lub w szerokim sensie pragnień” (Hare 2001, s. 231, zob. tak e s. 137)9.

8 Omówienie i krytyczną dyskusję znale ć mo na w Rabinowicz, Strömberg (1996),

rozdział 3.

9 Zob. tak e Hare (1987), s. 73: „Chcieć, aby co się stało, to być w stanie umysłu,

(13)

Tak więc, gdy próbuję dotrzeć do jednolitego zalecenia dla naszych przy-kładowych trzech sytuacji, to szukam jednolitej preferencji w odniesieniu do tych sytuacji10. Innymi słowy, staram się zrewidować swoje pierwotne preferencje, które ró nią się w odniesieniu do trzech sytuacji, aby dotrzeć do nowego stanu preferencji o jednolitym profi lu:

(x, x, x)

W powy szym wektorze w ka dym miejscu występuje ta sama warto ć (dodatnia lub ujemna). W poszukiwanym stanie preferencji posiadam do-kładnie taką samą preferencję za lub przeciw działaniu w odniesieniu do ka dej z trzech sytuacji s1s3.

Jak nale y postąpić, aby w ten sposób zmodyfi kować moje preferencje? Jaka jest wła ciwa warto ćx?

Zmiana preferencji mo e być widziana jako proces analogiczny do zmiany przekonań. Zwykle uwa a się, i główną regułą rządzącą zmianą przekonań jest zasada minimalnej zmiany. Kiedy muszę zmienić swoje prze-konania, aby zrobić miejsce na nową informację lub – bardziej ogólnie – aby uzgodnić je z pewnymi wymaganiami, które muszę spełnić, powinienem być zachowawczy. Moje nowe przekonania powinny w jak najmniejszym stopniu (jak tylko jest to mo liwe przy uwzględnieniu wymagań, które muszą być spełnione) odbiegać od moich przekonań początkowych. Mó-wiąc inaczej, odległo ć między moimi starymi a nowymi przekonaniami powinna być zminimalizowana, uwzględniając cel, który mamy osiągnąć. Por. Gärdenfors (1988), s. 8:

przy ocenie zmiany przekonań wymagamy, aby zmiana była tak mini-malna, jak jest to potrzebne do uwzględnienia epistemicznego wkładu, który zmianę ową generuje.

Je li zasada minimalnej zmiany potraktowana zostanie równie jako za-sada rządząca rewizją preferencji (co jest powa nym zało eniem, które będzie omówione poni ej), to w konsekwencji jednolity stan preferencji, który ma być osiągnięty przez podmiot, powinien mo liwie jak najmniej odbiegać od stanu pierwotnego. Parafrazując Gärdenforsa, wymagamy, aby

10 „Zaakceptować uniwersalną preskrypcję” to to samo, co „sformułować uniwersalną

(14)

zmiana preferencji była tak minimalna, jak jest to potrzebne do spełnienia koniecznego do zmiany warunku jednolito ci. Zatem warto ćx powinna być wybrana w taki sposób, aby zminimalizować odległo ć między dwoma stanami preferencji.

W jaki jednak sposób mieliby my okre lić taką odległo ć? Je li, jak zrobili my, stany preferencji będziemy reprezentować jako wektory, to ka dy stan mo e być widziany jako punkt w przestrzeni wektorowej. Punkt w prze-strzeni jest opisywalny poprzez współrzędne numeryczne, które okre lają jego pozycję w ró nych wymiarach przestrzennych. W naszym przykładzie operujemy na wektorach trójczłonowych, tj. punktach w przestrzeni trójwy-miarowej. Ogólnie rzecz biorąc, liczba wymiarów okre lana jest przez liczbę sytuacji, które ja – podmiot – muszę rozwa yć, tj. ostatecznie przez liczbę osób zaanga owanych w sytuację rzeczywistą. Dla ka dej osoby muszę roz-wa yć sytuację – rzeczywistą lub hipotetyczną – w której byłbym w skórze tej osoby. Gdyby liczba zaanga owanych osób była mniejsza, powiedzmy, tylko ja i Jan, tylko dwie zamiast trzech sytuacji musiałyby zostać wzięte pod uwagę. Wtedy mój stan preferencji byłby reprezentowany jako punkt w przestrzeni dwuwymiarowej.

Jaką miarę odległo ci między wektorami powinno się przyjąć? Oczy-wiste jest, e owa miara powinna być „bezstronna”. W szczególno ci nie powinna ona faworyzować preferencji podmiotu w odniesieniu do rzeczy-wistej sytuacji s1 kosztem jego preferencji w odniesieniu do hipotetycznych sytuacji s2 i s3. Taka stronniczo ć byłaby wyra nie sprzeczna z duchem uni-wersalizowalno ci, który przenika przedsięwzięcie Hare’a. Tak więc przyj-mujemy, e w argumencie Hare’a uniwersalizacja przejawia się w dwóch miejscach: po pierwsze, jako warunek jednolito ci nało ony na ostateczne stany preferencji – jako wymóg, aby ostateczna preferencja w odniesieniu do ka dej sytuacji była taka sama niezale nie od pozycji, jaką się zajmuje w tej sytuacji; po drugie, jako warunek bezstronno ci nało ony na miarę odległo ci – jako wymóg, aby odległo ć między punktami w przestrzeni wektorowej nie ulegała zmianom przy permutacjach wymiarów.

Rozwa my n-wymiarową przestrzeń stanów preferencji. Jak ju wiemy,

(15)

i w = (w1, ..., wn) jest pierwiastkiem kwadratowym sumy kwadratów ró nic między odpowiednimi składowymi v i w:

odległo ć euklidesowa: [Σi = 1, …, n(viwi)2]½

Powy szy wzór czyni nasze zadanie rozwiązywalnym: mo emy okre lić, jaką warto ć musi przyjąćx, je eli euklidesowa odległo ć między stanem wyj cia i jednolitym stanem doj cia (x, ..., x) ma być zminimalizowana.

Mo na udowodnić, e odległo ć euklidesowa jest zminimalizowana, je li x stanowi średnią warto ci z pierwotnego profi lu preferencji11. To u red-niające rozwiązanie oczywi cie bardzo dobrze oddaje ducha utylitaryzmu preferencji: rednia preferencji nabytych przeze mnie zgodnie z warunkową refl eksją, w odniesieniu do sytuacji, w której zajmuję miejsce ró nych innych osób, równa się redniej preferencji, które osoby te posiadają w sytuacji rze-czywistej, utylitaryzm preferencji implikuje, e czyn powinno się wykonać wtedy i tylko wtedy, gdy ta ostatnia rednia jest dodatnia12.

Zatem w naszym przykładzie rednia moich preferencji w stanie (+4, –3, –2)

wynosi –1/3. W konsekwencji, je li wła ciwa miara odległo ci między stanami preferencji jest miarą euklidesową, zrewidowany jednolity stan będzie taki:

(–1/3, –1/3, –1/3).

Oznacza to, e moralne zalecenie zakazuje jazdy rowerem, dokładnie tak, jak chciałby tego utylitaryzm preferencji.

11 Na dowód patrz Rabinowicz, Strömberg (1996).

12 Powy sze zachodzi, je li problem wyboru jest binarny, tj. gdy jedyne alternatywy to

(16)

3. Pytania

Propozycja powy sza zawiera oczywi cie wiele kontrowersyjnych elemen-tów. Oto niektóre z pytań, na które nale y udzielić odpowiedzi:

(i) Pytania dotyczące zaleceń: Czy zalecanie to naprawdę to samo co preferowanie? Wydaje się, i zakłada to doć uproszczony obraz naszego ycia psychicznego. Według niektórych fi lozofów, jak np. Michaela Bratmana (patrz Bratman 1987), nale y starannie rozró niać takie zjawiska psychiczne, jak pragnienia i zamiary. Wydaje się, e mo na równie dobrze argumentować, i preferencje i akceptacje zaleceń są odrębnymi stanami psychicznymi. Rozwiązanie takie stworzyłoby problemy dla powy szej propozycji, która, za Hare’em, zalecenia moralne uznaje za uniwersalne preferencje.

(ii) Pytania dotyczące minimalnych zmian: Czy analogia pomiędzy rewizją przekonań a rewizją preferencji jest uzasadniona? W ostatnim przypadku zasada minimalnych zmian nie wydaje się równie wiarygodna jak w pierwszym. W przypadku przekonań, konserwatyzm przy dołączaniu przekonań jest ugruntowany w wymogu poznawczej odpowiedzialno ci, za konserwatyzm w ich porzucaniu swe ródła czerpie w następującej okoliczno ci: z perspektywy ex ante, porzucenie przekonania stanowi po-znawczą stratę, gdy porzucamy sąd, który wówczas uznajemy za prawdziwy.

W przypadku zmiany preferencji korespondujące uzasadnienie niechęci do wyrzekania się preferencji nie jest dostępne, chyba e zinterpretujemy preferencje w duchu kognitywizmu jako przekonania, e pewne przedmio-ty (= przedmioprzedmio-ty preferencji) są warto ciowe. Jednak kognitywna teoria preferencji jest wysoce wątpliwa. Być mo e alternatywne uzasadnienie konserwatyzmu mo na byłoby znale ć w zasadzie psychicznej oszczędno ci. Zmiany preferencji nie sąłatwe, a większe zmiany mogą być trudniejsze do osiągnięcia ni mniejsze.

Istnieje jeszcze inny mo liwy powód konserwatyzmu w zmianach pre-ferencji, który szczególnie odpowiada teorii namysłu moralnego Hare’a. Nie pasuje on jednak zbytnio do rozwa anej obecnie propozycji. Jak pamiętamy, preferencje w stanie wej ciowym są przyjmowane przez podmiot zgodnie z zasadą warunkowej refl eksji. Je li jednak zasada ta ma być prawdziwa na mocy samych pojęć, jak nalega Hare, niezrozumiałe jest, jak preferencje takie mogą kiedykolwiek ulec zmianie13. W rezultacie, przej cie do nowego

(17)

stanu preferencji, w którym preferencje są jednolite, staje się trudne do uza-sadnienia. Trudno ci tej mo na uniknąć, je li przeinterpretujemy warunkową refl eksję z wymogu pojęciowego na normatywny – je li potraktujemy ją jako wymóg racjonalno ci, który w pewnych okoliczno ciach mo emy naruszać w celu spełnienia innych ograniczeń, takich jak uniwersalizowalno ć. Inną alternatywą byłoby traktowanie preferencji w stanie wej ciowym jako w jaki sposób nadal obecnych, nawet po przej ciu do stanu wyj ciowego. Bardzo niejasne jest jednak, co miałoby to znaczyć.

(iii) Pytania na temat wyboru pomiędzy kilkoma alternatywnymi

działaniami: Problem dokonania wyboru często nie jest prostym

dylema-tem dotyczącym działania lub powstrzymania się od niego. Zamiast tego zadanie podmiotu polega na dokonaniu wyboru ze zbioru kilku alternatyw-nych czynów. Preferencje podmiotu dotyczące ró nych sytuacji są wtedy reprezentowane przez macierz, a nie przez pojedynczy wektor: Je li nale y rozwa yćn sytuacji oraz m alternatywnych działań, stan preferencji mo e być przedstawiony jako macierz n-kolumnowa (jedna kolumna dla ka dej sytuacji) i m-wierszowa (po jednym wierszu dla ka dego z działań). War-to ci numeryczne w ró nych komórkach macierzy okre lają intensywno ć preferencji. Tak więc warto ć wiersza j w kolumnie i okre la siłę preferencji podmiotu w odniesieniu do działania j, je li idzie o sytuację i. Mo emy przyjąć, e siła preferencji jest mierzona na skali przedziałowej. Warto ci w macierzy będą więc dopuszczały pozytywne transformacje liniowe. (Nie ma tu ju potrzeby, aby ustalać, czy podmiot jest za, czy przeciw dział a-niu. Wystarczy okre lić, czy preferuje on dane działanie w porównaniu z alternatywami, czy te je dyspreferuje, i z jaką intensywno cią. W związku z tym zero w naszej skali mo e być wybrane dowolnie.)

Aby dzięki uniwersalizowalno ci podmiot obrał moralny punkt widzenia, musi on przejć od swego wcze niejszego stanu preferencji do nowego, reprezentowanego przez macierz z jednolitymi wierszami. Znaczy to, e dla ka dego działania j, wiersz odnoszący się w nowej macierzy do j

musi mieć takie same warto ci preferencji dla ka dej sytuacji: (xj, xj, ...,

(18)

wykazać, e odległo ć ta jest zminimalizowana wtedy i tylko wtedy, gdy warto ć preferencji dla ka dego działania j w wyj ciowej macierzy jest rednią warto ci preferencji w wierszu j macierzy wej ciowej14. Oznacza to, e działanie, które powinno być wykonane, maksymalizuje redni po-ziom spełnienia preferencji osób zaanga owanych w daną sytuację, tak jak zalecałby utylitarysta preferencji.

Jednak e, dla uproszczenia, poni ej wrócę do binarnych problemów wyboru, gdzie istnieje tylko jedno działanie, o które podmiot musi się troszczyć. Tak więc zamiast odległo ci pomiędzy macierzami, będziemy rozwa ali jedynie odległo ci między wektorami.

(iv) Pytania o miarę odległości: Dlaczego przyjmować, e wła ciwa miara odległo ci musi być euklidesowa? Jest to oczywi cie tylko jedna z wielu mo liwo ci. Jakie są kryteria adekwatno ci dla „rozsądnej” miary odległo ci pomiędzy stanami preferencji? Wymienili my jedno z takich kryteriów: bez-stronno ć. Innym rozsądnym kryterium jest to, i odległo ć między dwoma stanami preferencji v i w powinna być rosnącą funkcją bezwzględnych ró nic między odpowiednimi składowymi preferencji w stanach v i w. Jednak e po-wy sze po-wymagania same z siebie nie zaprowadzą nas zbyt daleko.

Najprostszą miarą odległo ci, której w tym kontek cie mo na u yć, jest tzw. metryka miejska (Manhattan, taksówki). Jest ona wyznaczona przez łączną sumę bezwzględnych ró nic pomiędzy wektorami v i w dla ka dego z n wymiarów15:

odległo ć miejska: Σi = 1, …, nviwi

Jednak e taka metryka nie zawsze dostarcza unikalnego rozwiązania dla minimalizacji odległo ci. Faktycznie w przestrzeni dwuwymiarowej roz-wiązanie u redniające jest tylko jednym z nieskończenie wielu, które są mo liwe. Je li oryginalny wektor ma postać (v1, v2), to ka de x między v1

i v2 spełnia nasz warunek. Zatem, na przykład, je li uprzedni stan preferen-cji to (+3, –2), rozwiązanie u redniające wynosić będzie (+½, +½). Jednak

14 Na dowód patrz Rabinowicz, Strömberg (1996).

15 Nazwa pochodzi stąd, i patrząc z perspektywy euklidesowej, metryka ta podaje

(19)

jednolite wektory, które w metryce miejskiej minimalizują odległo ć od wektora (+3, –2), stanowią kontinuum rozciągające się od (+3, +3) do (–2, –2). Je li liczba wymiarów jest większa ni dwa, wykorzystując metrykę miejską mo na czasami uzyskać unikalne rozwiązanie dla problemu mini-malizacji, ale nie ma gwarancji, e rozwiązanie to będzie u redniające. Oto przykład w trzech wymiarach: załó my, e pierwotny wektor to (+6, 0, –3). Jednolity wektor, który minimalizuje odległo ć miejską od (+6, 0, –3), to (0, 0, 0), podczas gdy rozwiązaniem u redniającym byłby wynik (+1, +1, +1). (Proszę zauwa yć, e (0, 0, 0) nadal byłby minimalizującym rozwią -zaniem w metryce miejskiej, nawet je li zastąpiliby my pierwszą składową w (+6, 0, –3) przez jakąkolwiek warto ć wy szą ni 6.) Wniosek jest taki,

e je li optowaliby my za metryką miejską jako naszą miarą odległo ci, to argument za utylitaryzmem preferencji nie byłby poprawny. Dlaczego więc u ywać metryki euklidesowej?

Powy sze dwie metryki, miejska i euklidesowa, są członkami du ej rodziny metryk odległo ci, które mają postać:

odległo ć Minkowskiego: [Σi = 1, …, nviwik]1/k (k 1)

Je li współczynnik k równy jest 1, otrzymujemy odległo ć miejską; je eli wynosi on 2, uzyskujemy odległo ć euklidesową itd. Im wy sze jest k, tym większa waga przywiązywana jest do większych bezwzględnych ró nic po-między odpowiednimi składowymi wektorów w porównaniu z mniejszymi ró nicami. Tylko wtedy, gdy k jest równe 1, jak w metryce miejskiej, wszyst-kie ró nice pomiędzy składowymi są wa one jednakowo, niezale nie od ich wielko ci. Ale ju dla k = 2, jak w metryce euklidesowej, większe ró nice bezwzględne mają nieproporcjonalnie większy wpływ, przez potęgowanie, w porównaniu z ró nicami mniejszymi16.

Nadawanie większej wagi większym ró nicom między odpowiedni-mi składowymi stanów preferencji jest bardzo zbli one do kierowania się

sprawiedliwością: tym samym nie sprzyja się pó niejszym stanom

prefe-rencji, które w wielu ze swoich składowych bardzo nieznacznie odbiegają od odpowiednich preferencji we wcze niejszym stanie, lecz w nielicznych przypadkach odbiegają od nich w sposób istotny. Oznacza to, e nie sprzyja

16 Przy granicy wszystkie odwa niki są umieszczone na największych ró nicach.

(20)

się pó niejszym stanom preferencji, które wykazują niewielkie odchylenia od preferencji wielu zaanga owanych osób, ale znacznie odbiegają od pre-ferencji kilku z nich. Innymi słowy, nie sprzyja się po więceniu preferencji kilku osób, aby wiele innych uzyskało korzy ć. Kwestia ta jest zagadkowa. Przecie powszechnie wiadomo, e względy sprawiedliwo ci (fairness) obce są perspektywie utylitarystycznej. Dla utylitarysty preferencji istotne jest jedyne to, czy zmaksymalizowany jest ogólny poziom spełnienia preferen-cji ( rednia lub suma całkowita; nie ma znaczenia, która z nich, je li tylko populacja nie ulega zmianie). Nie jest istotne, czy cel ten jest zrealizowany poprzez po więcenie preferencji jakiej osoby dla korzy ci innych: nie liczy się osiągnięcie sprawiedliwego podziału spełnienia preferencji. W jaki spo-sób mo na więc wytłumaczyć, e aby uzyskać u redniające utylitarystyczne rozwiązanie, nale y posłu yć się metryką euklidesową, a nie miejską, je eli to pierwsza, a nie druga z nich bierze pod uwagę sprawiedliwo ć? Chciałbym znać odpowied na to zagadkowe pytanie!17

(v) Pytania o egzegezę tekstów Hare’a: Na ile powy sza propozycja jest wierna sformułowaniu tego argumentu przez samego Hare’a? Pomijając oczywisty fakt, e Hare nigdy nie rozwa ał naszego problemu w terminach minimalizacji odległo ci między stanami preferencji, istnieje powa na ró -nica między jego podej ciem a moim: implementują one wymóg uniwersali-zowalno ci na ró ne sposoby. Ekstrapolacja preferencji, która w argumencie Hare’a słu y jako narzędzie uniwersalizacji, w rozwa anej przez nas pro-pozycji nie odgrywa adnej roli. Zamiast tego jest ona zastąpiona przez rewizję preferencji, w której uniwersalizowalno ć jest implementowana na dwa sposoby: jako wymóg jednolito ci wyniku rewizji i jako wymóg bezstronno ci przy pomiarze odległo ci. Oznacza to równie , e nie został zachowany pomysł Hare’a, aby do moralnych zaleceń dochodzić poprzez przekształcenie interpersonalnych konfl iktów preferencji w konfl ikty we-wnętrzne (intrapersonalne).

4. Jednoczesne przeniesienie preferencji

Czy mo na zrekonstruować argument w taki sposób, aby był on bli szy oryginałowi? Ponownie wróćmy do punktu, w którym wprowadziłem zbiór

(21)

preferencji dotyczących danego działania, o ró nej sile i znakach: jedną w odniesieniu do sytuacji rzeczywistej i pozostałe w odniesieniu do sytuacji hipotetycznych, w których role zostały odwrócone. Jak pamiętamy, sugestia Hare’a polegała na tym, aby w tym punkcie doj ć do jednolitego zalecenia poprzez proces próbnej ekstrapolacji: staram się przenie ć moje preferencje dotyczące, powiedzmy, sytuacji rzeczywistej na jej warianty hipotetyczne. Je li przeniesiona preferencja jest wystarczająco silna, aby przetrwać wszel-kie konfl ikty, które mogą być w ten sposób stworzone, osiągnąłem swój cel. Je li nie jest, to zamiast niej staram się przenie ć jedną z moich innych preferencji – jedną z tych, które posiadam w odniesieniu do sytuacji, w której role zostały odwrócone. Jak jednak widzieli my, propozycję tę mo na za-stosować jedynie w przypadkach dwustronnych: gdy zaanga owanych jest kilka osób, prowadzi ona do niepo ądanych rezultatów.

Alternatywą byłoby u ycie, jak mo na ją nazwać, jednoczesnej

eks-trapolacji preferencji. Propozycja ta pochodzi od Daniela Elsteina18.

Zilu-strujmy, jak wyglądałoby zastosowanie tej procedury do naszego przykładu. Nabyłem preferencje dotyczące rozwa anego działania w odniesieniu do ka dej z sytuacji s1s3. Formują one wektor o postaci:

(+4, –3, –2)

Aby spełnić wymóg uniwersalizowalno ci, przenoszę teraz jednocze nie ka dą z preferencji z powy szego profi lu do wszystkich trzech sytuacji. Mo emy my leć o tym kroku jako o posunięciu, w którym ka da z pre-ferencji, aby stać się zaleceniem moralnym, zostaje zuniwersalizowana. W ten sposób docieram do zło onego stanu preferencji, w którym ka da z preferencji w stanie (+4, –3, –2) jest obecnie przyjmowana w odniesieniu do każdej sytuacji:

(<+4, –3, –2>, <+4, –3, –2>, <+4, –3, –2>)

W tym nowym stanie pierwszy element <+4, –3, –2> okre la moje preferen-cje w stosunku do s1, drugi element, który jest dokładnie taki sam, okre la preferencje w stosunku do s2 itd. Mo na powiedzieć, e w stanie tym przyj-muję jednocze nie trzy zalecenia, które jednolicie stosują się do wszystkich trzech sytuacji: jedno zalecenie za rozwa anym działaniem z siłą 4 oraz dwa pozostałe przeciwko danemu działaniu o mocy, odpowiednio, 3 i 2.

(22)

Ale jak jest mo liwa akceptacja zaleceń, które są wzajemnie sprzecz-ne? Jak mogęzarazem przyjąć, e powinienem pojechać rowerem i e nie powinienem tego zrobić? Odpowied brzmi, e odpowiednie sądy powin-no ciowe mają charakter pro tanto: Ka dy z nich odzwierciedla tylko jeden aspekt sprawy. Innymi słowy, zalecają lub zakazują one czynu o tyle, o ile

posiada on tę lub inną cechę. Zatem jazda rowerem jest zalecana o tyle, o ile pierwotnie preferuję to działanie w s1, jest zabroniona o tyle, o ile pierwotnie mam preferencję negatywną wobec tego działania w s2, kiedy jestem w skórze Jana, a tak e o tyle, o ile pierwotnie posiadam negatywną preferencję wobec tego działania w s3, gdzie jestem w skórze Marii.

W odró nieniu od powinno ci wszystko-biorących-pod-uwagę, powin-no ci pro tanto nie są nadrzędne. Nowo ć jednoczesnej ekstrapolacji le y wła nie w tym, e wprowadza ona powinno ci pro tanto. Innymi słowy, nowoć tej propozycji polega na tym, e wprowadza warunek uniwersalizacji na wcze niejszym etapie ni sam Hare: na etapie, na którym nie zobowią zu-jemy się jeszcze, nawet na próbę, do nadrzędnego sądu moralnego.

Reszta procesu namysłu wygląda następująco. W stanie: (<+4, –3, –2>, <+4, –3, –2>, <+4, –3, –2>)

posiadam wzajemnie sprzeczne preferencje w odniesieniu do ka dej sytuacji

s1s3.Ów wewnętrzny konfl ikt preferencji rozwiązywany jest następnie przez proste równowa enie,

+4 – 3 – 2 = –1

W konsekwencji, kończę z tą samą ostateczną preferencją w odniesieniu do ka dej sytuacji:

(–1, –1, –1)

Moje nadrzędne moralne zalecenie biorące-wszystko-pod-uwagę, które uzyskuję poprzez równowa enie zaleceń moralnych pro tanto, głosi, i nie powinienem jechać do pracy na rowerze. Jest to zgodne z utylitary-zmem preferencji: silniejsza preferencja przegrywa z połączonymi siłami preferencji słabszych.

(23)

znaczeń, wydaje się niemo liwe, aby kiedykolwiek mo na było porzucić preferencje wej ciowe, dopóki podmiot zachowuje pełną wiadomo ć tego, co by preferował, gdyby role zostały odwrócone. W kroku jednoczesnej ekstrapolacji, który prowadzi podmiot z (+4, –3, –2) do (<+4, –3, –2>, <+4, –3, –2>, <+4, –3, –2>), adna z preferencji nie zostaje jeszcze porzucona. W tym kroku zostają one rozciągnięte, lecz nie porzucone. Jednak e wydają się one znikać w ostatecznym kroku równowa enia, gdy przechodzimy od (<+4, –3, –2>, <+4, –3, –2>, <+4, –3, –2 >) do końcowego stanu preferencji (–1, –1, –1). Jak mo na rozwiązać ten problem?

Odpowied wymaga, jak sądzę, wła ciwej interpretacji procesu rów-nowa enia. Błądzimy, je li postrzegamy go jako refl eksyjne formowanie nowej preferencji „biorącej wszystko pod uwagę”, do której dochodzimy przez wzgląd na wcze niej nabyte preferencje. Zamiast tego, ów proces nale ałoby traktować bardziej dosłownie, w ten sam sposób co dodawanie cię arów: pierwotne preferencje są do siebie dodawane, podobnie jak do-daje się odwa niki na szali. Oznacza to, e w końcowym wyniku pierwotne preferencje nie są porzucone, lecz nadal są obecne w preferencji końcowej. Nadal tam są obecne jako jej ró ne składowe19.

Powy sza rekonstrukcja zachowuje Hare’a koncepcję idealnego na-mysłu moralnego jako procesu, w którym

przypadki relacji wielostronnych [...] bez względu na zło ono ć konfl iktu i liczbę osób, sprowadzają się, przy pełnej wiedzy na temat preferencji innych, do konfl iktów intrapersonalnych (Hare 2001: 140).

Jednak e koncepcja jednoczesnej ekstrapolacji odbiega od teorii moralnej Hare’a w jednym kluczowym punkcie: w odniesieniu do kwestii nadrzę

dno-ci. Oczywi cie Hare uznaje mo liwo ć istnienia sądów moralnych dających

19 Za zwrócenie na to uwagi wdzięczny jestem Markowi Schroederowi i Danielowi

(24)

się uchylać, ale mają one, jego zdaniem, zawsze charakter prima facie20. Na pierwszy rzut oka obowiązują, jednak w szczególnych przypadkach po dalszym namy le mogą okazać się niewa ne. Tylko w tym sensie mogą być one uchylone: mogą być uznane za niepoprawne. Takie uchylalne sądy ugruntowane są na ogólnych „zasadach prima facie”, które z reguły obo-wiązują, choć dopuszczają wyjątki21. O ile wiem, Hare nigdy nie rozwa ał mo liwo ci wprowadzenia sądów moralnych pro tanto, które zachowują swoją wagę i wa no ć nawet w sytuacjach, w których są przewa one przez inne względy moralne22. Idea równoczesnej ekstrapolacji wymaga zatem, aby my w tym punkcie wyszli poza my l samego Hare’a.

Podczas gdy zgoda na powinno ci pro tanto mo e nie być proble-mem, jest mniej jasne, co w podej ciu tym uzasadnia krok od posiadanej przeze mnie preferencji dotyczącej danej sytuacji do jej ekstrapolacji, tj. do odpowiedniego moralnego zalecenia pro tanto. Odpowied nie mo e polegać jedynie na tym, i staram się dojć do sądu moralnego, który musi być uniwersalny. To oczywi cie prawda, e szukam ostatecznej uniwersalnej preskrypcji, ale na jakiej podstawie ekstrapoluję ka dą preferencję w moim stanie wej ciowym, tj. formułuję uniwersalne zalecenia pro tanto? W odpo-wiedzi na tę wątpliwo ć Elstein sugeruje, e przeniesione preferencje mogą być traktowane jako sądy dotyczące moralnych racji, „poniewa ka dy z nich przyczynia się do fi nalnej oceny moralnej i ma sens powiedzenie, e preferencja ekstrapolowana z mojej preferencji w s1 nadal stanowi rację na rzecz jazdy rowerem, nawet je li fi nalny sąd nie jest z nią zgodny” (prywatna korespondencja). Je li ekstrapolowane preferencje powinny być traktowane w ten sposób, to argument za ekstrapolacją w konsekwencji głosi, e moralne racje, tak jak moralne sądy, są uniwersalizowalne: racja, która ma zastosowanie do jednej sytuacji, musi równie stosować się do ka dej sytuacji, która jest bardzo podobna, z wyjątkiem faktu, e role osób zostały odwrócone. Zatem je li posiadane przeze mnie preferencje w odniesieniu do s1, s2 lub s3 mają funkcjonować jako moralne względy za lub przeciw uniwersalnej zasadzie

20 Chyba e są one, jak nazywa je Hare, „cudzysłowowymi” sądami moralnymi, które

„implikują jedynie, e dane działania są wymagane w celu dostosowania się do norm moralnych obecnych w społeczeństwie” (Hare 2001, s. 77). „Cudzysłowowe” sądy moralne nie są autentycznie moralne, gdy brak im mocy preskryptywnej.

21 Por. Hare (2001), s. 78 i n.

22 Rozró nienie między racjami pro tanto i prima facie przedstawione zostało w Kagan

(25)

moralnej, która okre la, co w tych wszystkich sytuacjach powinno zostać zrobione, ka da z nich sama musi być zuniwersalizowana, tj. ekstrapolo-wana. Jak ujął to Elstein:

argument wią e się z zało eniem, e racje są uniwersalizowalne, czego (o ile dobrze pamiętam) Hare nie omawia. Jest ono jednak całkiem naturalnym uzupełnieniem poglądu o uniwersalizowalnych sądach moralnych, a nawet mogłoby być płynącym z niego wnioskiem. [...] My lę więc, w skrócie, e idea jednoczesnej ekstrapolacji mo e być umotywowana na bliski Hare’owi sposób poprzez namysł nad racjami (Elstein, prywatna korespondencja).

5. Zwrot vendlerowski

Niech mi teraz będzie wolno zwrócić się w stronę komentarzy Zeno Vendlera dotyczących argumentu Hare’a. Wydaje się, e je li Vendler ma rację, byli my dotąd na fałszywym tropie. Je li ma rację, problem braku konfl iktu jest jedynie pozorny. Powinien być on nie tyle rozwiązany, co usunięty.

Jak pamiętamy, problem pojawia się dlatego, e eksperymenty my lowe u yte w argumencie Hare’a dotyczą sytuacji czysto hipotetycznych. Gdy pytam siebie, jak to byłoby być w czyjej skórze oraz jaką, dotyczącą owej sytuacji, preferencję teraz posiadam, powinienem rozwa yć hipotetyczny stan rzeczy, który ró ni się od rzeczywistego stanu rolą, jaką w nim zajmuję. Moje preferencje odno nie do tego, co w takiej hipotetycznej sytuacji nale y zrobić, na pierwszy rzut oka nie wydają się sprzeczne z moimi preferencjami dotyczącymi sytuacji rzeczywistej. Na tym polega sedno problemu braku konfl iktu.

Obraz ten uległby zmianie, je li – jak mo na argumentować – wy-obra ona sytuacja nie ró ni się w gruncie rzeczy od sytuacji rzeczywistej. Załó my, e to, co rozwa am w eksperymencie my lowym, to nadal sytuacja

rzeczywista, ale spostrzegana z innej perspektywy – z perspektywy innej

(26)

Zalecone ma zatem być działanie, które w najwy szym stopniu spełnia moje sprzeczne preferencje.

Vendler podkre la, i wyobra anie sobie, e jest się dokładnie w takiej samej sytuacji jak kto inny w sytuacji rzeczywistej, nie przenosi nas do innego

wiata mo liwego:

Je li wyobra am sobie, e jestem tobą, nie wyobra am sobie „przenosze-nia” czego do twojego ciała czy „mieszania” dwóch podmiotów. To, co czynię, to przyjmuję, o ile jest to w mocy mojej wyobra ni, spójny zbiór do wiadczeń korespondujący z twoją sytuacją (jak mo na powiedzieć, twoją „humowską ja ń”). Jednak, jak zauwa ył Hume, w tym zbiorze do wiadczeń nie ma szczególnego do wiadczenia „ja”. Nie istnieje ono równie w moim zbiorze. „Ja” jako takie nie ma tre ci: jest pustą ramą

wiadomo ci obojętną na tre ć. W konsekwencji, budując w swojej wyobra ni obraz tego, czego do wiadczałbym w twojej sytuacji, ipso facto reprezentuję twoje do wiadczenia (Vendler 1988: 176).

[...] wyobra ając sobie, e jestem tobą bąd Castro, nie dotykam wia-ta: zmieniam jedynie perspektywę patrzenia na wiat. To jest powód, mówiąc przy okazji, dla którego utrzymuję przez cały ten artykuł, e wyobra anie sobie bycia w jako ciowo dokładnie takich samych wa-runkach jak inna osoba jest tym samym, co wyobra anie sobie, e się jest tą osobą (Vendler 1988: 182).

[...] wydaje się jedynie, e wyobra amy sobie dwie ró ne sytuacje [...] Mówi o tym Hare: „Zauwa my, e choć dwie sytuacje są ró ne, ró nią się one jedynie osobami zajmującymi obie role, ich własno ci uniwersalne

są takie same” (Hare 2001: 141). „Nie”, odpowiadam, to jest ta sama sytuacja z tymi samymi osobami; jedyną ró nicą jest to, która z nich jest mną: wyobra ając sobie, e jestem nim, wyobra am sobie tę samą sytuację z innej perspektywy (Vendler 1988: 178).

(27)

przejąć jego zewnętrzne okoliczno ci, ale tak e jego cechy psychologiczne: jego przekonania, uczucia, pragnienia itd.

Z subiektywnej perspektywy sytuacja ulega zmianie, gdy jest postrze-gana z ró nych perspektyw. Lecz obiektywnie jest to nadal ta sama sytuacja. Dlatego kiedy formuję preferencje odzwierciedlające te preferencje, które ja („transcendentalne ja”) posiadałbym zajmując ró ne pozycje, wszystkie owe preferencje dotyczą jednej i tej samej obiektywnej sytuacji. Jako takie, mogą one wchodzić z sobą w konfl ikt – problem braku konfl iktu jest pozorny.

Vendler uwa a, e ten „antymetafi zyczny” manewr upraszcza argu-ment Hare’a. Wydaje się jednak, e wniosek mo e być przeciwny. Chocia problem braku konfl iktu znika, zamiast niego mamy nowy i powa niejszy kłopot23. Nadal muszę uformować preferencje odzwierciedlające te, które miałbym „ja”, gdybym był w ró nych pozycjach; muszę posiadać wszystkie te preferencje razem, z jednej i tej samej perspektywy, aby móc je ze sobą zrównowa yć. W tym celu polegać muszę na takiej zasadzie jak warunkowa refl eksja. Jednak e, i tu tkwi haczyk, zasada ta nie wydaje się być stosowalna w kontekstach takich jak ten. Dlaczego nie? Có , warunkowa refl eksja jest wyrazem troski własnej – fundamentalnej postawy troski o siebie, którą ka da wła ciwie zintegrowana osoba powinna przejawiać. Troska własna stosuje się nie tylko do sytuacji faktycznej, rozciąga się ona równie na sy-tuacje hipotetyczne, w których dana osoba mo e się znale ć. Przejawia się w popieraniu preferencji, które dana osoba miałaby w sytuacji hipotetycznej, dokładnie tak, jak to stypuluje warunkowa refl eksja.

Jednak mo na by zapytać, o kogo się troszczę, gdy troszczę się o siebie? O „transcendentalne ja” – ramę wiadomo ci, która mo e być wypełniona dowolną tre cią – czy te raczej o okre lonąosobę, konkretną osobę, którą jestem? Je li o tę ostatnią, co wydaje się do ć oczywiste (co mo e mnie obchodzić sama rama wiadomo ci?), wtedy troska własna nie gra adnej roli w radykalnych eksperymentach my lowych, które proponuje nam roz-wa ać Hare. W eksperymentach tych to, co sobie naprawdę wyobra am, to bycie kim innym, inną osobą. Nie chodzi więc o wyobra enie sobie siebie – osoby, którą się jest – w jakich hipotetycznych okoliczno ciach. Lecz w takim razie, je li troska własna nie obejmuje transcendentalnych „zmian perspektywy”, to takie zmiany pozostają poza domeną stosowania warunko-wej refl eksji. Oznacza to, e argument Hare’a nie unika luki, wbrew temu, co

(28)

mógłby my leć Vendler. Preferencje, które nale ą do ró nych subiektywnych perspektyw, obiektywnie dotyczą tej samej sytuacji, ale je li warunkowa refl eksja nie jest stosowalna, nie muszą one zostać odzwierciedlone w jednej perspektywie: nie muszą prowadzić do zbioru współistniejących preferencji, które są przyjmowane razem, w jednym stanie preferencji. W konsekwen-cji, nie muszą prowadzić do konfl iktu wewnętrznego, który mógłby być rozwiązany przez równowa enie.

Recenzent tego tomu, Peter Dietsch, w swoich uwagach zakwestiono-wał moje powy sze rozumowanie:

Nie rozumiem, dlaczego [...] zmodyfi kowana zasada warunkowej refl ek-sji [czyli taka, która mogłaby być zastosowana do Hare’a radykalnych eksperymentów my lowych, je li słusznoć miał Vendler w swym antymetafi zycznym manewrze] nie jest wa na. Rozwa my następującą kandydatkę, dostosowaną do terminologii argumentów Vendlera: „O ile w pełni wiem, co w rzeczywistej sytuacji preferowałbym z perspekty-wy kogo innego, muszę posiadać odpowiednią preferencję (ten sam znak, taka sama siła)”. Nie jest dla mnie jasne, w jakim sensie zasada warunkowej refl eksji jest powiązana z pojęciem troski własnej [...], i uniemo liwiałoby to takie jej zastosowanie.

Powy sza obawa jest zasadna, ale wydaje się, e zmodyfi kowana zasada warunkowej refl eksji jest zbyt silna, by mogła być zaakceptowana przez kogo takiego jak Hare – bez względu na to, czy jest ona rozumiana jako prawo pojęciowe (jak warunkową refl eksję traktuje Hare), czy jako wymóg racjonalno ci. Zmodyfi kowana zasada w swej istocie mówi, e empatia

po-ciąga za sobą sympatię: je li w pełni zrozumiem, czego kto w rzeczywistej

sytuacji pragnie, muszę tym samym stać się posiadaczem odpowiedniego pragnienia. Pogląd ten jest z pewno cią obcy Hare’owi. Twierdziłby on, e jak długo nie wydajemy sądów moralnych, tak długo nie jeste my zmuszeni, czy to w oparciu o racjonalne, czy te pojęciowe podstawy, do sympatyzowania z naszymi bli nimi. Sama empatia nie wystarczy. Nie ma sprzeczno ci w idei racjonalnego amoralisty, który jest empatyczny, gdy mu to odpowiada, lecz nie sympatyzuje ze swoimi bli nimi.

(29)

naprawdę nie przenoszą nas do innych mo liwych wiatów, to argument Hare’a nie będzie mógł być u yty, poniewa warunkowa refl eksja nie stosuje się do transcendentalnych zmian perspektywy. Je li, z drugiej strony, nie ma racji, lub je li polegające na zmianie ról eksperymenty my lowe mo na zinterpretować w mniej skrajny sposób, ni to czyni Hare24, to eksperymenty takie byłyby w stanie przenie ć podmiot poza rzeczywistą sytuację do innych hipotetycznych sytuacji, w których znajdzie się on na miejscu przedmiotu działania. Wtedy warunkowa refl eksja miałaby zastosowanie, ale stajemy wobec problemu braku konfl iktu. Jego rozwiązanie wymaga, aby preferencja danej osoby została zuniwersalizowana bąd poprzez metodę rewizji prefe-rencji, bąd przez metodę ich jednoczesnych ekstrapolacji. W pierwszym przypadku końcowy sąd moralny uzyskiwany jest bezpo rednio, podczas gdy w drugim tylko za po rednictwem moralnych sądów pro tanto. Oba rozwiązania odbiegają od podej cia samego Hare’a do procesu moralnego namysłu, lecz rozwiązanie po rednie wydaje się lepsze. Po pierwsze, jest ono prostsze i znacznie bli sze pierwotnemu sformułowaniu argumentu Hare’a. Nie pozostawia równie tylu wątpliwo ci. Jak widzieli my, metoda rewizji preferencji napotyka na powa ne problemy. W szczególno ci, obrona zasady minimalnej zmiany przy rewizji preferencji oraz wybór odpowiedniej miary odległo ci między stanami preferencji mogą prowadzić do nieprze-zwycię alnych trudno ci.

Literatura

Bratman M. (1987), Intentions, Plans, and Practical Reason,Cambridge, Mass: Harvard University Press.

Gibbard A. (1988), Hare’s Analysis of ‘Ought’ and its Implications. Hare and Cri-tics: Essays on Moral Thinking,red. D. Seanor, N. Fotion, Oxford: Clarendon Press, s. 57–72.

Hare R.M. (1963), Freedom and Reason, Oxford: Oxford University Press.

24 Alternatywą byłoby traktowanie sytuacji hipotetycznych, które podmiot musi

(30)

Hare R.M. (1981), Moral Thinking: its Level, Method and Point, Oxford: Clarendon Press.

Hare R.M. (1987), Why Moral Language?Metaphysics & Morality, red. P. Pettit, R. Sylvan, J. Norman, Oxford: Basil Blackwell.

Hare R.M. (1989), Reply to Ingmar Persson, „Theoria” 55, s. 171–177.

Hare R.M. (2001), Myślenie moralne. Jego płaszczyzny, metody i istota, tłum. J. Margański, Warszawa: Aletheia.

Harsanyi J.C. (1953), Cardinal Utility in Welfare Economics and in the Theory of Risk-taking, „Journal of Political Economy” 61, s. 434–435.

Harsanyi J.C. (1977), Morality and the Theory of Rational Behaviour, „Social Re-search” 44, s. 623–656. Przedruk [w:] Utilitarianism and Beyond,red. A. Sen, B. Williams, Cambridge: Cambridge University Press, s. 39–62.

Kagan S. (1991), The Limits of Morality, Oxford: Clarendon Press.

Persson I. (1989), Universalizability and the Summing of Desires, „Theoria” 55, s. 159–170.

Rabinowicz W. (1989), Hare on Prudence, „Theoria”55, s. 145–151.

Rabinowicz W., Strömberg B. (1996), What if I were in his Shoes? On Hare’s Argu-ment forPreference Utilitarianism, „Theoria”62, s. 95–123.

Schueler G.F. (1984), Some Reasoning about Preferences, „Ethics”95, s. 78–80.

Van Fraassen B. (1984), Belief and the Will, „Journal of Philosophy” 81, s. 235– 256.

Vendler Z. (1988), Changing Places? Hare and Critics: Essays on Moral Thinking, red. D. Seanor, N. Fotion, Oxford: Clarendon Press, s. 171–184.

PREFERENCE UTILITARIANISM BY WAY OF PREFERENCE CHANGE?

Summary

(31)

so-called No-Confl ict Problem. A solution to this diffi culty which was proposed in (Rabinowicz, Strömberg, 1996) is re-examined and shown to lead to a number of diffi culties, not least in connection with the choice of an appropriate measure of distance between preference states. The paper therefore also considers an alternative idea, due to Daniel Elstein. This new proposal may well turn out to be the best way of fi lling the gap in Hare’s argument.

(32)

Referências

Documentos relacionados

Prze ycie egzystencjal- ne samo jest przedmiotem pewnego poznania (introspekcyjnego), wynikiem którego jest teza g ł osz ą ca, e istnienie nie jest cz ę ci ą reprezentacji

Klasyfikacja serów z mleka koziego jest znacznie trudniejsza ni z mleka krowiego ze wzgl du na du e zró nicowanie w zawarto ci wo- dy, teksturze i sk ł adzie oraz stosowanie ró

Wedle Kanta motywacja moralna ma ród ł o w samym podmiocie (podmiot jest autorytetem moralnym), ale zarazem jest efektem oddzia ł ywania na podmiot pewnego przymusu, któremu nie

Po- żyteczne jest więc ćwiczenie się w kwaliikowaniu idei po to, by wytworzyć zasady porozumiewania się, pożyteczne jest również próbowanie tego, aby stać się dla

Realizuj ą si ę one przez wybór, co jest oczywiste dla charakterystyki wolno ś ci, jednak odmienny jest „przedmiot” decyzji: jest nim Stwórca lub to wszystko, co poza Nim

Podmiot powołuje je do istnienia, gdy je wypowiada: „[...] kwestia podlegającego determinacji stosunku z Naturą ma swoje warunki: nie pojawia się sama przez się, nie jest

Dodatkowo – w duchu tej drugiej – stara się odpowiedzieć na takie pytania jak: czy Bóg istnieje, czy istnieje życie po śmierci oraz czym jest oświecenie.. Metzinger nie

Systemy uprawy ziemniaka mog modyfikowa ć zarówno sk ł ad chemiczny bulw, jak i jako ć produktów z nich otrzymywanych, brak jest jednak doniesie naukowych informuj cych, czy i