• Nenhum resultado encontrado

Semantyczne założenia sceptycyzmu kartezjańskiego (Semantic Presuppositions of Cartesian Skepticism)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2017

Share "Semantyczne założenia sceptycyzmu kartezjańskiego (Semantic Presuppositions of Cartesian Skepticism)"

Copied!
16
0
0

Texto

(1)

ISSN 1734-9923

ARTYKU

Ł

Y

KRZYSZTOF POSŁAJKO*

SEMANTYCZNE ZA

Ł

O ENIA

SCEPTYCYZMU KARTEZJA

Ń

SKIEGO

1

Słowa kluczowe: sceptycyzm, własno ci semantyczne, superweniencja Keywords: scepticism, semantic properties, supervenience

Celem niniejszego tekstu jest próba pokazania, jakie zało enia na temat własno ci semantycznych naszych przekonań muszą zostać poczynione, aby problem sceptyczny, w tej postaci, w jakiej pojawił się on w epistemo-logii nowo ytnej po Kartezjuszu, mógł zostać poprawnie sformułowany. W rekonstrukcji tych zało eń pomocne będzie odwołanie się do tzw. seman-tycznych argumentów antyscepseman-tycznych, przedstawionych w dwudziesto-wiecznej fi lozofi i analitycznej przez Hilary’ego Putnama w tek cie Mózgi w naczyniu oraz przez Donalda Davidsona w Coherence Theory of Truth and Knowledge. Jakkolwiek skuteczno ć tych argumentów w rozwiązaniu problemu sceptycznego jest kwestią sporną, to posłu enie się nimi umo liwi wykazanie, i zało eniem sceptycyzmu jest przyjęcie tezy o superweniencji

* Dr Krzysztof Posłajko obronił doktorat pt. Spór faktualizmu z nonfaktualizmem w kwestii znaczenia na Wydziale Filozofi cznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tłumacz ksią ki S. Kripkego Wittgenstein o regułach i języku prywatnym. Zajmuje się analityczną fi lozofią języka, ontologią i epistemologią. E-mail: krzysztof.poslajko@uj.edu.pl.

(2)

lokalnej własno ci semantycznych na własno ciach mentalnych. Ustalenie to pozwoli z kolei na analizę relacji pomiędzy sceptycyzmem typu kartezjań -skiego a sceptycyzmem co do znaczenia, rozwiniętym przez Saula Kripkego w ksią ce Wittgenstein o regułach i języku prywatnym.

I Sceptycyzm kartezjański

Sceptycyzm kartezjański jest szczególną postacią sceptycyzmu. Za José L. Bermúdezem (2000, s. 336–338) i Milesem F. Burnyeatem (1982, s. 37) postaram się pokrótce zrekonstruować ró nicę pomiędzy sceptykiem sta-ro ytnym a sceptykiem nowo ytnym – kartezjańskim.

Klasycznie interpretowany sceptyk staro ytny zajmował się nastę pu-jącym zagadnieniem: je li rozwa am dowolne zdanie – np. w chwili, gdy piszę te słowa, wieci słońce – to nie dysponuję odpowiednio mocnym uzasadnieniem, aby móc twierdzić, e wiem, i tak wła nie jest; zdanie przeciwne ma bowiem uzasadnienie równie mocne. Kartezjusz za stawia problem bardziej radykalny ni sceptyk staro ytny. O ile tamten u wiada-miał nam mo liwo ć popełnienia pomyłki w odniesieniu do dowolnego zdania, to sceptyk kartezjański bierze pod uwagę mo liwo ć, i wszystkie przekonania, jakie ywimy, są „kolektywnie” fałszywe.

Według Bermúdeza (2000, s. 337) ró nicę tę mo na przedstawić następująco:

Sceptyk staro ytny (A): dla ka dego z moich przekonań, mo liwe, e jest ono fałszywe.

Sceptyk kartezjański (B): mo liwe, e wszystkie moje przekonania są fałszywe.

(3)

Sytuację, której mo liwo ć rozwa a sceptyk – czyli taką, w której wszystkie przekonania dotyczące „ wiata zewnętrznego” są kolektywnie fałszywe, będę nazywał sytuacją globalnej pomyłki. Z tego wła nie, i nie mogę wykluczyć, e znajduję się w takim poło eniu, ma dopiero, w zaproponowanej tu interpretacji, wynikać mój brak wiedzy na temat po-szczególnych faktów. Przej cie to opiera się na zasadzie, i je li nie mogę wykluczyć hipotezy, e nie-p, to nie mogę o sobie powiedzieć, e wiem, e p (por. Brueckner 1999, s. 43); w szczególno ci, je li nie mogę wykluczyć hipotezy fałszywo ci całego zbioru sądów, do którego nale y p, to nie mogę powiedzieć, e wiem, e p. Sceptyk kartezjański zatem, w odró nieniu od staro ytnego, stosuje strategię „od ogółu do szczegółu”.

Rozwa ania na temat mo liwo ci znajdowania się przez nas w sytuacji globalnego błędu są u Kartezjusza ilustrowane przykładami – taką wła nie rolę pełnią argumenty „ze snu” i „ze zło liwego demona”. Kartezjusz pisze tak:

Przyjmę więc, e [...] jaki duch zło liwy, a zarazem najpotę niejszy i przebiegły, wszystkie swe siły wytę ył w tym kierunku, by mnie zwo-dzić. Będę uwa ał, e niebo, powietrze, ziemia, barwy, kształty, d więki i wszystkie inne rzeczy zewnętrzne są tylko zwodniczą grą snów, przy pomocy których zastawił on sidła na mojąłatwowiernoć (Descartes 2001, s. 46–47 [22]).

Opowiastka o zło liwym demonie pokazuje, na czym mogłaby po-legać sytuacja globalnego błędu. Nie jest to oczywi cie jedyne mo liwe sformułowanie tej hipotezy. Alternatywny przykład, który mo na by uznać za fi zykalistyczny odpowiednik hipotezy o zło liwym demonie, przedstawia Hilary Putnam w tek cie Mózgi w naczyniu:

(4)

Argumentacja sceptyczna typu kartezjańskiego jest niezale na od konkretnego przykładu; pytanie ma bowiem charakter ogólny: czy mo emy wykluczyć, e znajdujemy się w sytuacji globalnego błędu, jakkolwiek by się ona przedstawiała w szczegółach. Skoro nie potrafi my tego zrobić, to nie mamy prawa powiedzieć o sobie, i którekolwiek z naszych przekonań stanowi rzetelną wiedzę.

Pytanie, jakie chciałbym zadać w niniejszej pracy, brzmi: jakie zał o-enia na temat relacji pomiędzy my leniem – czy te językiem – a wiatem nale y poczynić, aby uznać sytuację globalnego błędu za realną mo liwo ć? Nie chodzi tu o wywód czysto historyczny, lecz o próbę logicznej analizy, wskazującej na zało enia implicite przyjmowane podczas konstruowania problemu sceptycznego.

II Semantyczne argumenty antysceptyczne

W celu rekonstrukcji tych zało eń posłu ę się analizą tzw. semantycznych argumentów antysceptycznych, przedstawionych przez Hilary’ego Putnama i Donalda Davidsona. Potraktowanie powy szych argumentów wspólnie – czyni tak m.in. Brueckner (1999, s. 45) – wydaje mi się zasadne z co naj-mniej dwóch powodów. Po pierwsze, argumenty te wymierzone są jedynie w to, co zostało tu okre lone mianem sceptycyzmu kartezjańskiego, nie atakują za tezy przypisanej sceptykowi staro ytnemu. Aby to wykazać, warto posłu yć się typologią stanowisk epistemologicznych zaproponowaną przez Susan Haack. Wyró niła ona trzy mo liwe stanowiska epistemolo-giczne: sceptycyzm, fallibilizm i dogmatyzm (Haack 1983, s. 247–248). Mianem sceptycyzmu okre la ona to, do czego powy ej odnoszę się jako do sceptycyzmu kartezjańskiego, czyli tezę: „Mo liwe jest, i wszystkie nasze przekonania są błędne”. W zapisie formalnym:

((x) B(x)),

(5)

(x) (◊B(x)),

przy czym oznaczenia są takie same jak w przypadku poprzedniej tezy. Negacją tezy fallibilistycznej jest dogmatyzm, mówiący, i istnieją przekonania, których prawdziwo ć jest niepowątpiewalna. W zapisie for-malnym:

∃x(−◊B(x)).

Z porównania przedstawionych formalizacji wynika, i teza fallibilisty jest logicznie słabsza od tezy sceptyka – mo na akceptować pierwszą, nie akceptując drugiej. Negacja tezy sceptycznej nie musi zatem prowadzić do akceptacji dogmatyzmu; innymi słowy, mo na przeczyć twierdzeniu, e mo liwa jest sytuacja globalnego błędu, nie będąc przy tym zmuszonym do zało enia, jakoby istniała jaka klasa zdań wyró nionych, niepodatnych na wątpienie. Do obrony takiego stanowiska epistmologicznego zmierzają Putnam i Davidson; nie uznając, i pewne przekonania są niepodatne na wątpienie, mają oni na celu wykazanie, i sytuacja opisana przez sceptyka jest niemo liwa.

Jednoznaczne poparcie dla fallibilizmu deklaruje Davidson:

Sądzę, e wzajemna niezale no ć prawdy i przekonania wymaga jedy-nie, by każde z naszych przekonań mogło być fałszywe. Lecz oczywi cie teoria koherencyjna [tworzona przez Davidsona – przyp. K.P.] nie mo e dopu cić, by wszystkie z nich były fałszywe (Davidson, 1986 s. 309).

Wspólna dla Putnama i Davidsona jest równie struktura ich argumen-tów: obaj przyjmują pewne zało enia natury semantycznej, a następnie przy ich pomocy starają się wykazać, i opisany przez sceptyka przypadek, nawet je li w pewnym sensie mo liwy, nie jest sytuacją globalnego błędu.

(6)

być teoria uznająca, i relacja reprezentacji między stanem mentalnym a przedmiotem lub stanem rzeczy zachodzi, je li tylko ów stan mentalny jest do rzeczy reprezentowanej jako ciowo podobny. Wedle Putnama, teorie magiczne prowadzą do nieintuicyjnych wniosków – przypisują odniesienie podmiotom w sytuacjach, w których normalnie nie powiedzieliby my, i mówią czy my lą oni o danej rzeczy.

Putnam przedstawia przykład, w którym na planecie, gdzie nie ma drzew, pojawia się ich grafi czna reprezentacja. Jego zdaniem zwolennik magicznej teorii odniesienia zmuszony byłby twierdzić, i mieszkańcy tej planety mogą odnosić się do drzew, mimo i nigdy nie mieli z nimi stycz-no ci. Wedle Putnama jednak, twierdzenie to jest całkowicie niezgodne z naszymi intuicjami. Je li natomiast przyjmiemy, i do odniesienia przed-miotowego niezbędny jest przyczynowy kontakt z rzeczami, to będziemy mogli powiedzieć, e mieszkańcy tej planety nie odnoszą się do drzew (Putnam 1998, s. 299).

Zdaniem Putnama, dzięki uznaniu konieczno ci istnienia związku przyczynowego w przypadku odniesienia przedmiotowego mo emy wy-kluczyć hipotezę, e znajdujemy się w sytuacji globalnego błędu – czyli,

e jeste my mózgami w naczyniu. Przyznaje on, i fi zycznie jest mo liwe to, e mózg pewnej osoby został umieszczony w naczyniu i podpięty do aparatury generującej wra enia jako ciowo identyczne z tymi, których do wiadcza osoba „normalna”, mimo e nie mają do czynienia z „rzeczy-wistymi” przedmiotami. Putnam przeczy jednak temu, e jest to sytuacja globalnego błędu, tj. taka, w której wszystkie przekonania owego podmio-tu są fałszywe. Wyobra my sobie, i Jan jest wła nie takim osobnikiem uwięzionym w naczyniu. Za sprawą działania aparatury do wiadcza on tych samych wra eń fenomenalnych, co osoba będąca w trakcie górskiej wędrówki, i „wypowiada” zdanie „Na szczycie góry rosną jodły”. Scep-tyk opisujący tę sytuację będzie twierdził, i Jan „wypowiedział” zdanie fałszywe; rozumując w ten sposób, i my nie mo emy wykluczyć tego, e znajdujemy się w podobnie niefortunnym poło eniu i e nasze opisy wiata „zewnętrznego” są zawsze błędne.

(7)

w związku przyczynowo-skutkowym, to nie mo e się do nich odnosić. Po-dobnie rzecz ma się z dowolnymi przekonaniami, które Jan ywi – nie mogą się one odnosić do przedmiotów „ wiata zewnętrznego”. A poniewa nie będą owe przekonania – a co za tym idzie, „wypowiedzi” – dotyczyć wiata zewnętrznego, więc i nie będą one błędne. Zatem, nawet je li zgodzimy się, i przypadek opisany przez sceptyka jest mo liwy, nie oznacza to jeszcze,

e mo liwa jest sytuacja globalnego błędu.

Argument Davidsona opiera się na bardziej zło onej koncepcji zna-czenia, w której kluczową rolę odgrywa pojęcie interpretacji. Znaczeniem danego wyra enia jest jego interpretacja dokonana przez innego uczestnika komunikacji; pojęcie to jest tu rozumiane podobnie jak w semantyce formal-nej – predykatom ma zostać przyporządkowana ekstensja, nazwom wł as-nym przedmioty indywidualne (Davidson 2005, s.100–101). Ostateczas-nym celem procesu interpretacji jest przypisanie wygłaszanym przez daną osobę twierdzeniom warunków prawdziwo ci. „Moim zdaniem, celem radykalnej interpretacji [...] jest stworzenie charakterystyki prawdy w stylu Tarskiego dla języka podmiotu mówiącego oraz zbudowanie teorii jego przekonań” (Davidson 1986, s. 315). Charakterystyka warunków prawdziwo ci w stylu Tarskiego oznacza tu podanie przekładu z języka przedmiotowego – czyli tego, którym posługuje się mówiący – na metajęzyk, czyli język interpre-tatora.

W trakcie przypisywania wypowiedziom warunków prawdziwo ci interpretator nie dysponuje adnym „wglądem” w czyje tre ci mentalne – mo e się opierać jedynie na wypowiedziach oraz na obserwacji oko-liczno ci, w jakich wypowiedzi te są dokonywane. Jedynie poprzez próbę skorelowania poszczególnych asercji z okoliczno ciami mo na, zdaniem Davidsona, ustalić warunki prawdziwo ci.

(8)

stworzona przez takiego interpretatora będzie wła ciwą teorią znaczenia dla danego języka – je li wszystkie fakty dotyczące zachowania werbalnego i jego okoliczno ci są znane, to adne dodatkowe fakty, które mogłyby taką teorię sfalsyfi kować, nie występują.

Sama znajomo ć wypowiedzi i ich okoliczno ci nie stanowi jednak wystarczającej „bazy” epistemicznej do stworzenia teorii warunków prawdziwo ci – mo liwe jest stworzenie wielu alternatywnych teorii, w zale -no ci od tego, które z wygłaszanych twierdzeń uznamy za wyraz szczerego przekonania, które uznamy za prawdziwe itd. Wedle Davidsona, rozwiązać ten problem mo na jedynie poprzez zastosowanie się do zasady yczliwo ci. Proces interpretacji musi mieć charakter yczliwy – interpretujący powinien w taki sposób przypisywać wypowiedziom warunki prawdziwo ci, aby zmaksymalizować prawdziwo ć i wewnętrzną spójno ć przekonań pod-miotu. Przyjęcie zasady yczliwo ci nie jest opcją. Wręcz przeciwnie, jest konieczne, aby interpretacja mogła mieć miejsce (Davidson 1986, s. 316). Odnosi się to równie do idealnego interpretatora – dysponując jedynie dany-mi na temat zachowania poddany-miotu i okoliczno ci jego wypowiedzi, mógłby on skonstruować wiele równie zasadnych teorii znaczenia; zastosowanie zasady yczliwo ci pozwala natomiast wybrać jedną z nich.

Odwołanie się do zasady yczliwo ci pozwala Davidsonowi na refu-tację sceptycyzmu kartezjańskiego. Je li warunki prawdziwo ci ustalone w procesie interpretacji są z defi nicji warunkami prawdziwo ci interpreto-wanych zdań, za warunkiem koniecznym powodzenia procesu interpre-tacji jest stosowanie się do zasady yczliwo ci, to okazuje się, i warunki prawdziwo ci muszą być przyporządkowane wypowiedziom w sposób, który wyklucza znajdowanie się przez podmiot w sytuacji, o której mówi hipoteza sceptyczna. Wniosek ten Davidson wyraził lapidarnie: „Większo ć przekonań nale ących do spójnego zbioru jest prawdziwa” (Davidson 1986, s. 308). Taki sposób wyra ania się nie jest jednak precyzyjny – nie bardzo wiadomo bowiem, co znaczy „większo ć” w odniesieniu do przekonań. Dlatego Davidson dodał, e w przypadku przekonania mamy do czynienia z „domniemaniem prawdziwo ci” – tak długo, jak długo nie mamy racji przemawiających przeciwko temu, powinni my przyjmować, i dane prze-konanie jest prawdziwe.

(9)

interpre-tację, której dokonałby zewnętrzny interpretator, w sytuacji sceptycznej obserwujący Jana i probówkę, dysponujący pełną wiedzą oraz kierujący się zasadą yczliwo ci. Taki interpretator będzie przypisywał znaczenia w taki sposób, aby większo ć zdań okazała się prawdziwa. Najprawdopodobniej nie zinterpretuje słowa „jodła” wypowiadanego przez Jana jako odnoszącego się do jodeł, gdy adnych jodeł nie ma „w pobli u”, gdy gdyby tak zrobił, to zwiększałoby to ilo ć błędnych przekonań wyznawanych przez Jana. Cho-cia nie sposób mieć pewnoć, i w wyniku interpretacji otrzymamy teorię znaczenia, z której wynikać będzie, i to konkretne zdanie jest prawdziwe, to mimo to mo emy zasadnie domniemywać, i będzie ono prawdziwe.

Dysponujemy zatem na gruncie tej koncepcji dobrą odpowiedzią na py-tanie „skąd wiem, e nie znajduję się w sytuacji globalnego błędu?”. Wiem, e natura przekonań jest taka, i są one przewa nie prawdziwe (Davidson 1986, s. 319). W jakimkolwiek bym się więc nie znajdował otoczeniu, in-terpretator przy tworzeniu teorii znaczenia dla mojego języka będzie musiał stosować zasadę yczliwo ci – zatem tak przypisze warunki prawdziwo ci moim wypowiedziom, e „oka e się”, i większo ć ywionych przeze mnie przekonań jest prawdziwa.

Argumentacje Putnama i Davidsona spotkały się z krytyką z wielu stron. Pierwszy zarzut dotyczy tego, i wymienieni autorzy w sposób nie-uprawniony przyjmują proponowane przez siebie teorie znaczenia. Aby jednak mo na ich było u yć w rozprawie ze sceptykiem, trzeba by uznać, i posiadamy na ich temat wiedzęa priori (por. Brueckner 2008).

Drugi zarzut, wysuwany wobec argumentu Putnama, a mo na by argument analogiczny sformułować wobec koncepcji Davidsona, głosi, i zaproponowane rozwiązanie prowadzi do nowego typu sceptycyzmu. Sceptycyzm ów miałby dotyczyć naszej samowiedzy, a w szczególno ci wiedzy na temat odniesienia przedmiotowego wyra eń naszego języka. Wyczerpujące omówienie tego zarzutu oraz próbę obrony przed nim zawiera artykuł Warfi elda (1995).

III Teorie znaczenia a sceptycyzm

(10)

stały się podstawą do sformułowania sceptycyzmu w nowo ytnym wydaniu. Okazuje się bowiem, i przyjęcie pewnej teorii czy te grupy teorii znaczenia prowadzi do odrzucenia hipotezy sceptycznej i wykluczenia mo liwo ci znajdowania się przez podmiot w sytuacji globalnego błędu. Nale y zatem zadać pytanie, jakie zało enia dotyczące znaczenia trzeba poczynić, aby mo liwe było sformułowanie hipotezy sceptycznej.

Teorię znaczenia, z której prawdziwo ci wynikałaby mo liwo ć znale-zienia się przez podmiot w sytuacji globalnego błędu, nazwijmy „sceptyczną teorią znaczenia”. Sceptyk jest w sytuacji o tyle korzystnej, i nie musi przyjmować jej prawdziwo ci. Przy zało eniu, i relacja dostępno ci dla epistemicznie mo liwych wiatów jest przechodnia, sceptyk musi zało yć jedynie, e sceptyczna teoria znaczenia mo e być prawdziwa2. Wynika to z następującego rozumowania:

((STZ→◊SGB) & ◊STZ) →◊SGB,

gdzie STSoznacza sceptyczną teorię znaczenia, SGB– sytuację globalnego błędu, za ◊jest operatorem mo liwo ci.

Aby ustalić, jaką tre ć nale y podstawić pod etykietkę „sceptyczna teoria znaczenia”, trzeba przyjrzeć się strukturze sceptycznego argumentu. Sceptyk przyjmuje, i mo liwa jest sytuacja globalnego błędu, w której wszystkie przekonania podmiotu na temat wiata zewnętrznego są fał szy-we. Zało eniem powy szego argumentu jest to, e podmiot znajdujący się w sytuacji globalnego błędu mo e mieć takie same przekonania, jak podmiot znajdujący się w sytuacji „normalnej”. Zarówno osoba yjąca w wiecie

fi zycznym, jak i zwodzona przez złego demona, mo e mieć przekonanie, e przed nią znajdują się jodły. Wobec tego sceptyk presuponuje, e przeko-nania podmiotu mogą być identyczne zarówno wówczas, gdy ich warunki prawdziwo ci są spełnione, jak i wtedy, gdy nie są. Własno ci semantyczne twierdzeń podmiotu nie zale ą zatem od cech wiata zewnętrznego.

Pozostaje do wyja nienia zjawisko stało ci przekonań wobec zmienno-ci otoczenia. Wydaje się, i skoro własno ci semantyczne mogą pozostawać niezmienne bez względu na zmiany otoczenia, to sensownie byłoby zapytać, co funduje tę stałoć. Poręczne narzędzie do analizy relacji własno ci seman-tycznych do innych własno ci stanowi pojęcie superweniencji.

(11)

wo superweniencję lokalną dotyczącą własno ci wybranych przedmiotów rozumie się w następujący sposób:

Własno ci typu A superweniują na własno ciach typu B wtedy i tylko wtedy, gdy jest tak, e je eli dla ka dego mo liwego wiata obiekty p1 i p2 są nieodró nialne pod względem własno ci typu A, to są nieodró nialne pod względem własno ci typu B (por. Paprzycka 2005, s. 51; McLaughlin, Bennett 2008).

Relację superweniencji mo na rozumieć tak e globalnie. Tak rozumia-na relacja superweniencji zachodzi wówczas, gdy jest tak, e je eli mamy do czynienia z dwoma wiatami, które jako osobne cało ci są identyczne pod względem rozkładu własno ci bazowych, to równie cało ciowy rozkład własno ci superweniujących będzie w tych wiatach identyczny. Do analizy sceptycyzmu bardziej poręczna będzie jednak koncepcja lokalna. Zajmują nas bowiem własno ci konkretnego obiektu, a mianowicie podmiotu po-znającego. Lokalno ć superweniencji oznacza te , e własno ci, które mają stanowić superwenientną „bazę”, mają charakter „wewnętrzny”.

Teza niniejszego tekstu brzmi następująco: zało eniem sceptycyzmu co do wiata zewnętrznego jest twierdzenie, i własno ci semantyczne przekonań podmiotu superweniują na jego własno ciach wewnętrznych. W przypadku kartezjańskiej hipotezy zło liwego demona zało eniem jest to, i własno ci semantyczne przekonań podmiotu superweniują lokalnie na własno ciach res cogitans – przykładem „wewnętrznej” własno ci pod-miotu my lącego mo e być posiadanie przez niego w danym momencie okre lonej idei. Hipoteza mózgu w naczyniu jest fi zykalistyczną wersją hi-potezy sceptycznej. Jej zało eniem jest, i własno ci semantyczne podmiotu superweniują lokalnie na jego własno ciach wewnętrznych, rozumianych jako własno ci fi zykalne; w domy le chodzi tu o cechy mózgu rozumianego jako układ fi zykochemiczny.

Przy omawianiu relacji superweniencji często zwraca się uwagę na fakt (por. np. Paprzycka 2005, s. 51–53), i jest ona bardzo słaba. Przyjęcie tezy o superweniencji samo w sobie nie jest jednoznaczne z mo liwo cią, jakkolwiek rozumianego, zredukowania własno ci superweniujących do bazowych. Teza o superweniencji głosi jedynie, i między własno ciami z wy szego poziomu a własno ciami bazowymi zachodzi jaka zale no ć; nie wiemy jednak, na czym dokładnie miałaby ona polegać.

(12)

as-no ciami w kontek cie sceptycyzmu co do wiata zewnętrznego. Sceptyk nie musi koniecznie przyjąć okre lonej teorii znaczenia; hipoteza, i znajdujemy się w sytuacji globalnego błędu, jest zgodna z wieloma ró nymi teoriami na temat tego, co konstytuuje bazę dla własno ci semantycznych oraz tego, w jakie dokładnie relacje wchodzą własno ci semantyczne z bazowymi.

Istotne dla sceptycyzmu jest twierdzenie o niezale no ci tre ci prze-konań od tego, co dzieje się „na zewnątrz” ywiącego je podmiotu. W tym punkcie pojęcie superweniencji zdaje się dotykać sedna sprawy: je li mówimy, e między dwoma zbiorami własno ci zachodzi superweniencja, znaczy to m.in., i mamy do czynienia z konieczną współzmienno cią. Aby własno ci semantyczne uległy zmianie, musi nastąpić zmiana na poziomie własno ci bazowych; je li natomiast pozostają one niezmienione, to równie własno ci semantyczne się nie zmieniają. Tym samym zachowujemy nieza-le no ć tego, co dzieje się na poziomie semantycznym, od tego, co zachodzi na zewnątrz podmiotu. Jest to prawdą równie wówczas, gdy uznamy, e własno ci semantyczne mają charakter pierwotny i nieredukowalny. W takiej sytuacji relacja superweniencji trywializuje się – dowolny zbiór własno ci superweniuje sam na sobie.

Przedstawiona tu argumentacja jest w du ej mierze próbą bardziej cisłego wyra enia intuicji, którym dał wyraz Rorty w ksią ce Filozofi a a zwierciadło natury. Wedle Rorty’ego (por. 1994, s. 125–126) sceptycyzm kartezjański był bezpo rednią pochodną „odkrycia umysłu” – tzn. pojawienia się przekonania o istnieniu umysłu jako substancji my lącej, która byłaby w swoim istnieniu i funkcjach niezale na od tego, co na zewnątrz. Uznanie umysłu za siedzibę „idei”, czyli bytów zdolnych do reprezentacji czego znajdującego się poza umysłem, przy jednoczesnym zało eniu niezale

(13)

dopuszczenie podejrzenia, i jego zdolno ci reprezentacyjne mogą trafi ać w pró nię.

IV Sceptycyzm kartezjański a sceptycyzm Kripkego-Wittgensteina

Saul Kripke w swojej ksią ce Wittgenstein o regułach i języku prywatnym opisuje pewien „paradoks sceptyczny”, którego autorstwo przypisuje Witt-gensteinowi. Wedle Kripkego:

Wittgenstein wynalazł nową postać sceptycyzmu. Przedstawiony przez niego argument jestem skłonny uznawać za najbardziej radykalny i oryginalny z dotychczasowych problemów sceptycznych [...] (Kripke 2007, s. 100).

Dlaczego jednak problem, który Kripke przypisuje Wittgensteinowi, miałby być najbardziej radykalnym z problemów sceptycznych? Mo na podejrzewać, i mamy tu do czynienia ze swoistym marketingiem fi

lozo-fi cznym. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by kto mógł postawić problem sceptyczny bardziej radykalny ni ten, na który wskazał Kartezjusz. Czy mo liwa jest sytuacja bardziej „niekorzystna poznawczo” ni ta, w której błędne są wszystkie nasze przekonania dotyczące wiata zewnętrznego?

Zdaniem Kripkego, sceptyczny problem, który formułuje Wittgenstein, w najbardziej radykalnym odczytaniu wygląda następująco: nie istnieje nic, co okre lałoby, jakie znaczenie mają moje słowa i co mam na my li, gdy posługuję się danym symbolem. Negatywna hipoteza, którą przedstawia Kripke, brzmi: nic nie okre la, co mam na my li, idea znaczenia słów jest

fi kcją, nie ma niczego, co kierowałoby moimi zachowaniami językowymi (Kripke 2007, s. 42–43, 93). Problem Kripkego powstaje zarówno w od-niesieniu do symboli języka publicznego, jak i do domniemanego języka my li. Je li sceptyk Kripkego ma rację, to zdolno ć do reprezentacji, jaką miałby posiadać nasz umysł, niezale nie od znajomo ci języka publicznego, okazuje się nie istnieć.

(14)

globalnego błędu. Je li, zgodnie z Kripkem, nie istniałyby adne fakty okre lające, co znaczą moje słowa i co mam w danej chwili na my li, to nie istniałyby równie adne własno ci semantyczne, które mo na by przy-pisywać przekonaniom tudzie zdaniom. A je li własno ci te nie istnieją, to nie mo na powiedzieć, e na czymkolwiek superweniują; nawet relacja trywialnej superweniencji własno ci na samych sobie zawodzi, je li uznamy, i omawianych własno ci po prostu nie ma.

Sceptycyzm semantyczny wyklucza zatem mo liwo ć zaj cia sytuacji opisywanej przez sceptyka kartezjańskiego. Je li uznamy, i idea repre-zentacji jest pusta, to automatycznie wyklucza to twierdzenie, e jest ona niezale na od czegokolwiek zewnętrznego wobec umysłu – a to wła nie jest zało eniem, na którym opiera się sensowno ć budowania hipotezy sceptycznej. Zatem zapory dla sceptycyzmu wobec wiata zewnętrznego nie stanowią jedynie „eksternalistyczne” teorie znaczenia, tj. takie, które, tak jak te rozwijane przez Putnama i Davidsona, uzale niają tre ć naszych przekonań od relacji naszego umysłu z czym wobec niego niezale nym. Choć brzmi to paradoksalnie, równie teoretycy mający „irrealistyczne” podej cie do znaczenia nie muszą się martwić problemem kartezjańskim. Je li bowiem przyjmiemy, i nasze my li i słowa nie mają adnych własno ci semantycznych i nie są zdolne do reprezentacji, to nie ma sensu zajmować się rozstrzyganiem tego, czy mo liwe jest, aby wszystkie nasze my li do-tyczące wiata zewnętrznego były fałszywe.

(15)

Literatura

Bermúdez J.L. (2000), The Originality of Cartesian Scepticism, „History of Phi-losophy Quarterly”17, s. 333–360.

Brueckner A. (1999), Semantic Answers to Skepticism,[w:] K. DeRose, T. War-fi eld (red.), Skepticism. A Contemporary Reader,Oxford: Oxford University Press.

Brueckner A. (2008), Brains in a Vat,[w:] The Stanford Encyclopedia of Philoso-phy, red. E.N. Zalta, http://plato.stanford.edu/archives/fall2008/entries/brain-vat/.

Burnyeat M.F. (1982), Idealism and Greek Philosophy, „The Philosophical Review” 91, s. 3–40.

Davidson D. (1986), A Coherence Theory of Truth and Knowledge,[w:] Truth and Interpretation, red. E. LePore, Oxford: Basil Blackwell.

Davidson D. (1991), O schemacie pojęciowym,tłum. J. Gryz, „Literatura na wie-cie” 5, s. 100–119.

Davidson D. (2005), A Nice Dearangment of Epitaphs,[w:] Truth, Language and History, Oxford: Clarendon Press.

Descartes (2001), Medytacje o pierwszej fi lozofi i, tłum. M. i K. Ajdukiewiczowie et al., Kęty: Antyk.

Haack S. (1983), Descartes, Peirce and the Cognitive Community, [w:] The Relevan-ce of C.S. PeirRelevan-ce, red. E. Freeman, La Salle: Monist Library of Philosophy.

Kripke S. (2007), Wittgenstein o regułach i języku prywatnym,tłum. K. Posłajko, L. Wroński, Warszawa: Aletheia.

McLaughlin B., Bennett K. (2008), Supervenience,[w:] The Stanford Encyclopedia of Philosophy, red. E.N. Zalta, http://plato.stanford.edu/archives/fall2008/en-tries/supervenience/.

Quine W.V.O. (2000), Dwa dogmaty empiryzmu,[w:] Z punktu widzenia logiki: dzie-więć esejówlogiczno-fi lozofi cznych,tłum. B. Stanosz, Warszawa: Aletheia.

Paprzycka K. (2005), O możliwości antyredukcjonizmu,Warszawa: Semper.

Putnam H. (1998), Mózgi w naczyniu,[w:] Wiele twarzy realizmu i inne eseje, tłum. A. Grobler, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

(16)

Warfi eld T.A. (1995), Knowing the World and Knowing Our Minds, „Philosophy and Phenomenological Research” 55, s. 525–545.

SEMANTIC PRESUPPOSITIONS OF CARTESIAN SKEPTICISM

Summary

Referências

Documentos relacionados

Jestestwo to taki byt, któremu w jego byciu chodzi o samo to bycie, do którego odnosi si ę ono zawsze w sposób (jako ) rozumiej ą cy. Nawet wi ę cej: egzystencja z istoty swojej

Uczestnicy w tajemnicy przed sob ą nawzajem dokonuj ą oceny warto ś ci dóbr nale- żą cych do dzielonego zbioru. Dla ka ż dego uczestnika wyli- czany jest jego sprawiedliwy udzia

W przybliżeniu uznaję, że poznanie jest ucieleśnione oraz rozszerzone, ponieważ intencjonalność jest rodzajem aktywności odkrywają- cej, aktywności, według której

W praktyce jest zmienna i zale˝ny od potrzeb mieszkaƒców obszaru obj´tego udzielaniem Êwiadczeƒ w zakresie opieki d∏ugoterminowej, a tak˝e od formy zatrudnienia, czy jest to

najczęściej podawane przez wedantystów: widzimy postać ludzką, która okazuje się kolumną; widzimy srebro, które w rzeczywistości jest masą perłową; widzimy szkło

Jest bytem, który wiadomo ć w swych do wiadczeniach ustanawia, który zasadniczo jest naocznie ujmowalny i dost pny okre leniom jedynie jako to, co identyczne w umotywowanych

Jak jednak mamy rozumieć tak ujęte szczęście? Na to pytanie od- powiemy w pierwszej części artykułu: będziemy analizować, czym jest zadowolenie oraz co to znaczy, że jest

U osób oty∏ych tkanka t∏uszczowa jest infiltro- wana przez makrofagi, które zmieniajà ekspresj´ genów w adipocytach, a te w makrofagach co pro- wadzi do zwi´kszonego