• Nenhum resultado encontrado

Czy sądy metafizyczne mówią coś o świecie? Wittgensteinowskie źródła deflacjonizmu metafizycznego i jego modele [Do metaphysical judgments say something about the world or not? Wittgensteinian roots of deflationary metaphysics and its models]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2017

Share "Czy sądy metafizyczne mówią coś o świecie? Wittgensteinowskie źródła deflacjonizmu metafizycznego i jego modele [Do metaphysical judgments say something about the world or not? Wittgensteinian roots of deflationary metaphysics and its models]"

Copied!
38
0
0

Texto

(1)

ISSN 1734-9923

SEBASTIAN TOMASZ KOŁODZIEJCZYK*

CZY SĄDY METAFIZYCZNE MÓWIĄ COŚ O ŚWIECIE?

WITTGENSTEINOWSKIE ŹRÓDŁA DEFLACJONIZMU

METAFIZYCZNEGO I JEGO MODELE

Słowa kluczowe: metafizyka, ontologia, metafizyka deflacyjna, Wittgenstein, manifestacja, gry językowe, reguły (języka), Ingarden, semantyka, Carnap Keywords: metaphysics, ontology, deflationary metaphysics, Wittgenstein,

manifestation, language games, rules, Ingarden, semantics, Carnap

Wprowadzenie

Jeden zkluczowych zarzutów sformułowanych przeciw metaizyce powiada, że sądy metaizyczne mają charakter delacyjny. Tadeusz Szubka tak ujmuje (kontrastowo) różne poglądy na ten temat:

[K]ategoria metaontologicznego delacjonizmu jest często wykorzy-stywana przez teoretyków metaizyki [...]. Na przykład Matti Eklund podkreśla, że delacjonizm wsprawie ontologii nie sprowadza się do jednej specyicznej tezy, lecz jest klasą pokrewnych poglądów, według których „zagadnienia ontologiczne nie są wpełni obiektywne, ilo-zoicznie doniosłe iautentyczne”. Theodore Sider przeciwstawia taki metaontologiczny delacjonizm wcześniejszym krytykom metaizyki,

(2)

które formułowali nowożytni empiryści, pozytywiści logiczni i ilo-zofowie języka potocznego. Jego zdaniem były one owiele bardziej ogólnikowe od tych, które obecnie przeprowadza delacjonista w kwe-stii metaizyki. Jego podstawę teoretyczną można scharakteryzować następująco: „Delacjonista wsprawie zagadnienia Q powiada, że Q jest wjakimś sensie jedynie werbalne lub konceptualne. Odpowiedź na nie (jeśli takowa istnieje) jest wyznaczona przez reguły językowe lub konceptualne. Chodzi w niej nie o «świat», lecz raczej onas – o to, jak myślimy imówimy”1.

Mimo że istnieją poważne różnice wpojmowaniu tego, czym wistocie jest delacjonizm (wtym interesujący nas tutaj delacjonizm metaizyczny), na podstawie przytoczonych słów można wyznaczyć wspólny rys dla róż-nych wariantów tego stanowiska2. Został on wyrażony za pomocą dwóch twierdzeń odelacji metaizyki (TDM):

(TDM1) Trywialności sądów metaizycznych (konsekwencja twier-dzenia Matti Eklunda);

(TDM2) Werbalności (resp. statusu pojęciowego, nie zaś rzeczowego) zagadnień metaizycznych (Ted Sider)3.

1 Zob. T. Szubka, Analityczna delacja ontologii, „Przegląd Filozoiczny – Nowa Seria” 21, 3 (83) (2012), s. 179. Szubka dodaje wkońcówce zacytowanego fragmentu, że Sider jest nieprzejednanym przeciwnikiem tak rozumianego delacjonizmu, podczas gdy zwolennikami są m.in. Paul Horwich iHuw Price.

2 Wcelu zapoznania się zprzeglądem odmian delacjonizmu wraz zjego krytyką zob. na przykład M. Witek, Prawda, język i poznanie z perspektywy delacjonizmu. Analiza krytyczna, Kraków: Wydawnictwo Aureus 2005 czy A. Gupta, A Critique of Delationism,

„Philosophical Topics” 21, 2 (1993), s. 57–81.

3 Trywialność iwerbalność należy od siebie ściśle oddzielić, zwracając uwagę na to, że niektóre twierdzenia ocharakterze trywialnym nie muszą być werbalne wrozumieniu nadanym przez Sidera (iinnych). Na przykład zdanie „Jedne drzewa mają liście, a inne

(3)

Jak się wydaje, zarówno TDM1, jak iTDM2 można ująć wpostaci następujących doprecyzowań:

1. Sądy metaizyczne są nieinformatywne (lub minimalnie infor-matywne; na przykład jako konsekwencje tzw. ramy pojęciowej [conceptual framework] lub reguł gry językowej, wobrębie której są formułowane).

2. Sądy metaizyczne są konsekwencjami własności logicznych bądź semantycznych wyrażeń, nie mówią zaś nic na temat świata. 3. Sądy metaizyki są wistocie swojej sądami ontologicznymi, tzn.

konsekwencjami przyjętych deinicji terminów metaizycznych4. Trzy wymienione doprecyzowania uchwytują trzy typy delacji: 1) co do treści informacyjnej (znaczeniowej) sądu metaizycznego; 2) co do meta-semantycznego statusu sądów metaizycznych i3) co do semantycznego statusu treści sądów ontologicznych. Przykładem delacji typu (1) jest zdanie „Wświecie istnieją przedmioty konkretne”. Dla odmiany (2) typ delacji można zilustrować zdaniem „Ten stół jest przedmiotem konkretnym”.

także Metametaphysics. New Essays on theFoundations of Ontology, red. D. Chalmers,

D. Manley iR. Wasserman, Oxford: Oxford University Press 2009.

4 Roman Ingarden wSporze o istnienie świata (Warszawa: PWN 1987, t. 1 i2), rozwa-żając relacje między metaizyką aontologią, sugeruje, że sądy metaizyczne są podklasą sądów ontologii. Wsensie ścisłym oznacza to, że każde zdanie metaizyki jest zdaniem ontologii, ale nie każde zdanie ontologii jest zdaniem metaizyki. Wrezultacie otrzy-mujemy bardzo interesującą sytuację teoretyczną, która przy pewnej interpretacji może wspierać delacjonizm, choć samemu Ingardenowi delacjonizmu nie sposób zarzucić: metaizyka posługuje się de facto zdaniami ontologii, awięc zdaniami ocharakterze

modalnym, apriorycznym izrelatywizowanym do klasy założeń, deinicji iteoretycznych rozstrzygnięć. Niejasny pozostaje jedynie status okazjonalności zdań metaizycznych (zdaniem Ingardena wyrażają one faktyczny stan rzeczy, nie zaś tylko możliwy). Można byłoby postawić hipotezę, że ontologia posługuje się sądami bez przykładania asercji, podczas gdy wmetaizyce taką asercję do sądu się dołącza. Inna hipoteza mogłaby mówić, że sądy ontologii są metasądami, których konsekwencjami (wraz zpewnymi sądami de re) są sądy metaizyczne; tylko niektóre sądy ontologiczne wzięte zpewnymi

sądami de re mają swoje metaizyczne konsekwencje, większość jest tych konsekwencji

pozbawiona na mocy obowiązywania zasady niesprzeczności oraz ograniczeń płynących zsądów de re (czyli po prostu stwierdzania faktów). Jeszcze inna hipoteza mogłaby

(4)

Do (3) typu delacji należą takie przypadki, jak na przykład „Przedmiot jest wiązką uniwersaliów” albo „Konkrety są egzempliikacjami uniwersaliów”.

Artykuł składa się zczterech części. Wpierwszej omawiam Wittgen-steinowskie koncepcje zTraktatu logiczno-ilozoicznego, które przekładają się na delację nazywaną przeze mnie ‘manifestacyjną’. Wdrugiej części zajmuję się ideami przedstawionymi wDociekaniach ilozoicznych, a im -plikującymi pogląd, który określam mianem ‘delacjonizmu procedural-nego’. Wczęści trzeciej zajmuję się wyszczególnionymi powyżej trzema wariantami delacjonizmu wodniesieniu do zastosowaniu do sądów, które powszechnie uchodzą za metaizyczne. Wczwartej iostatniej części wska-zuję na możliwą podstawę epistemiczno-semantyczną delacjonizmu metai-zycznego oraz podejmuję próbę udzielenia odpowiedzi na tytułowe pytanie.

1. Metafizyka manifestacji

WTraktacie logiczno-ilozoicznym Ludwig Wittgenstein pisze: 2.021 Przedmioty stanowią substancję świata. Dlatego nie mogą być złożone. 2.0211 Gdyby świat nie miał substancji, wtedy to, czy dane zdanie ma sens, zależałoby od tego, czy pewne inne zdanie jest praw-dziwe. 2.0212 Nakreślenie obrazu świata (prawdziwego lub fałszywego) byłoby wówczas niemożliwe. 2.022 Jest oczywiste, że świat pomyślany nawet jak najbardziej różnie od rzeczywistego musi mieć znim coś wspólnego – mianowicie pewną formę. 2.023 Tę stałą formę stanowią właśnie przedmioty. 2.0231 Substancja świata może wyznaczać jedynie formę, nie własności materialne. Te przedstawiane są bowiem dopiero przez zdania – tworzą je dopiero koniguracje przedmiotów. 2.0232 Mówiąc niezbyt ściśle: przedmioty są bezbarwne5.

I nieco dalej:

2.172 Obraz nie może jednak odwzorowywać swojej formy odwzoro-wania; on ją tylko przejawia6.

5 Wszystkie tezy zL. Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus, tłum. iwstępem opatrzył B. Wolniewicz, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN 1997.

(5)

Także niezwykle sugestywna iwiele mówiąca Teza 4.121:

Zdanie nie może przedstawiać formy logicznej; ona się wnim odzwier-ciedla. Co się wjęzyku odzwierciedla, tego język nie może przedstawiać. Co się wjęzyku samo wyraża, tego my wyrazić przezeń nie możemy. Zdanie pokazuje logiczną formę rzeczywistości. Ono ją przejawia7.

I na koniec: „Jest zaiste coś niewyrażalnego. To się uwidacznia, jest tym, co mistyczne”8.

Wprzytoczonych tezach Wittgenstein korzysta zenigmatycznego poję-cia manifestowania się (ukazywania się/uwidaczniania), którego funkcją jest określenie specyicznej sytuacji ontologicznej ilogicznej, wramach której wsposób bezpośredni, niemniej semantycznie niezamarkowany, ujawnia się metaizyczna/ontologiczna podstawa sądu. Spektakularność manifestacji polega na tym, że zjawisko metaizyczne/ontologiczne jest rozważane na dwóch wzajemnie od siebie zależnych poziomach: 1) warunku możliwości wszelkiej praktyki logicznej (iszerzej – poznawczej) oraz 2) konsekwencji wszelkiej praktyki logicznej (iszerzej – poznawczej). Mówiąc wprost: to, co się manifestuje, ujmowane jest zjednej strony jako to, co warunkuje iokreśla nasz sposób myślenia oświecie (awięc także sposoby mówienia – repre-zentowania świata), zdrugiej zaś jako to, co niejako wprost ibezpośrednio znaszego myślenia (mówienia/reprezentowania) wynika.

Konstrukcja Wittgensteina wTraktacie... wydaje się następująca: Przyj-mijmy na chwilę, że bierzemy pod uwagę pojęcie substancji; tego rodzaju pojęcie nie jest ani podmiotem, ani też orzecznikiem wsądach ofaktach. Żaden fakt nie jest reprezentowany (nic się nie stwierdza), gdy używamy tego rodzaju pojęcia. W rezultacie substancjalność nie jest zjawiskiem wjakikolwiek sposób reprezentowanym przez zbiory sądów/zdań, z któ-rymi de facto najczęściej iprzede wszystkim mamy do czynienia, aktóre to są właśnie reprezentacjami faktów. Czy zatem substancjalność można całkowicie uznać za pojęciową wydmuszkę? Czy tego rodzaju pojęcie jest ilozoicznym (scil. metaizycznym) fantazmatem?

Odpowiedzi na te pytania nie są oczywiste, ale znamy przynajmniej jedną propozycję, która lokuje tego rodzaju pojęcia iich korelaty wzupełnie innej sferze niż faktualność (to, oczym stwierdzamy, że jest i jest jakieś).

(6)

Immanuel Kant wKrytyce czystego rozumu stawia sprawę jasno: pojęcia tradycyjnej (tzw. transcendentnej) metaizyki (w tym pojęcie substancji, atrybutu, ilości, jakości, możliwości, konieczności etc.) nie posiadają odnie-sienia, takiego jak wyraenia typu kot, pies czy liść. Zdaniem Kanta pojęcia metaizyczne są tzw. pojęciami czystego intelektu (co wKantowskim języku znaczy tyle, co bez przedmiotowej ważności, czyli odniesienia wrozumieniu semantycznym). Kategorie (pojęcia) czystego intelektu mają to do siebie, że ich zastosowanie nie jest empiryczne (nie występują wsądach de re – o rzeczach czy faktach), ale aprioryczne (konstytuują, fundują, są podstawą dla wszelkich sądów, tak de re, jak ide dicto czy de se)9.

Kantowskie ujęcie pojęć metaizycznych z pewnością wpłynęło na Wittgensteina, tak że koncepcja manifestacji zdaje się być pewną wersją zarysowanego powyżej ujęcia zKrytyki czystego rozumu10. Różnica zasadza się na tym, że oile wprzypadku Kanta trudno mówić omanifestacji par excellence metaizycznej (to nie przedmioty/fakty/zjawiska w sensie ści-słym manifestują swoją metaizyczną organizację, bo te są konstytuowane jako zjawiska11), o tyle wprzypadku Wittgensteina wydaje się, że można

9 Kantowska koncepcja czystych pojęć intelektu jest niezwykle ciekawa zco najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, czyste pojęcia intelektu są derywatami sądów, awięc wporządku odkrycia to sądy stanowią pierwszą daną, poprzez którą za pomocą specy-icznych procedur (dedukcji metaizycznej itranscendentalnej) ujawniamy czyste pojęcia. Po drugie, kategorie są warunkami możliwości sądów (awięc wporządku uzasadnienia są pierwsze), co oznacza, że żadna struktura propozycjonalna nie może ignorować struktury kategorialnej (ma tu miejsce swego rodzaju wymuszenie czy też konieczność). Jest jeszcze jedna ważna rzecz, októrej warto wspomnieć. Kategorie intelektu nie są pojęciami wsensie ścisłym, tzn. nie tworzą struktur propozycjonalnych na takiej samej zasadzie, jak pojęcia zwykłe, na przykład kota, czerni, miauczenia, picia mleka. Nie

będzie przesady, jeśli stwierdzę, że kategorie są tymi pojęciami, które poprzez sądy się przejawiają (manifestują).

10 Relacja idei Wittgensteinowskich do pomysłów irozwiązań Kanta jest złożona. Alan White (Methods of Metaphysics, London: Routledge 1987) zwraca uwagę na to, że powiązanie między oboma myślicielami przebiega na trzech płaszczyznach: 1) zdeinio-wania nieprzekraczalnych granic myślenia/mówienia; 2) stosozdeinio-wania języka do obszaru doświadczenia (doświadczenie jako zasadnicze pole semantycznego obowiązywania) oraz 3) rozumienia metaizyki jako analizy pojęciowej.

(7)

mówić o przesunięciu na płaszczyznę metaizyczną (co samo w sobie może być zaskakujące, szczególnie wkontekście zaliczania Wittgensteina do obozu neopozytywistycznego). Gdyby stanowisko Wittgensteina miało być wyłącznie konsekwentnym potwierdzeniem, ewentualnie rozwinięciem poglądu Kanta, pojęcie manifestacji musiałoby ograniczyć się do drugiego zwymienionych powyżej sensów, czyli konsekwencji wszelkiej praktyki logicznej ijęzykowej.

Przyjęcie rozwiązania uwzględniającego manifestację w sensie Wittgensteinowskim jako zjawiska metaizycznego może mieć trojakie uzasadnienie. Po pierwsze, dzięki temu łatwiej zrozumieć, dlaczego nasze myślenie co do formy jest zdeterminowane wtaki, anie inny sposób (nie tylko za sprawą konwencji irelatywizacji do organizacji władzy poznaw-czej). Po drugie, manifestacja rozumiana metaizycznie pozwala wyjaśnić, skąd roszczenie sądów do logicznej wartości – ich źródłem jest przyjęcie przedmiotowej ważności, awięc uznania pozalogicznej organizacji i struk-tury. Po trzecie wreszcie, manifestacja jako zjawisko metaizyczne wskazuje na uniwersalną, ponadindywidualną, nierelatywizowalną inieredukowalną sferę, do której musimy się odnieść, nie zaś tylko możemy się odnosić. Reasumując ten wątek, należy podkreślić, że to, co się manifestuje, to naj-głębsze struktury ontologiczne świata, które obligują nas do tego, by myśleć wtaki-a-nie-inny sposób.

Warto zwrócić uwagę, że kluczowe pojęcie tego wywodu – pojęcie substancji – ma swoją wyraźną klasycznie metaizyczną konotację. Nie sposób zakwestionować, że wykorzystanie tego pojęcia jest świadomym i jednocześnie wysoce ryzykownym posunięciem Wittgensteina. Łatwo tu o opaczne rozumienie, zktórym, jak się wydaje, często mamy do czynienia, gdy rozważamy to pojęcie wramach koncepcji iteorii pozostających na gruncie tzw. klasycznej metaizyki (wjej licznych odmianach)12. Posunięcie

aparat pojęciowy, za pomocą którego można byłoby uzyskać przedstawienie/reprezen-tację przedmiotu samego wsobie) oraz 2) niereferencjalności (rzecz sama wsobie nie jest przedmiotem odniesienia żadnego zwyrażeń języka, awięc nie należy do ekstensji żadnego określonego pojęcia). Zob. I. Kant, Krytyka czystego rozumu, tłum. R. Ingarden, Warszawa: PWN 1986, szczególnie część Logika transcendentalna.

12 Greckie źródła pojęcia substancji – jednego znajbardziej doniosłych pojęć meta-izycznych – są oczywiste. Jako participium czasu teraźniejszego liczby pojedynczej rodzaju żeńskiego od czasownika einai wskazuje na fundamentalnie powinowactwo

(8)

Wittgensteina natychmiast naprowadza nas na właściwy sens: substancjal-ność wyznacza formę, nie zaś treść. Teza ta pokazuje, na czym tego rodzaju delacja polega. Sąd metaizyczny nie jest sądem materialnym, ale sądem formalnym; nie mówi niczego otym, jaki świat jest, ale raczej jakie są wa-runki możliwości pomyślenia tego, jaki świat jest. Wskrajnym wypadku sąd metaizyczny może być uznany za ten, który po prostu mówi, że jest13.

Substancjalność uwidacznia się/manifestuje wsądach poprzez formę; wistocie rzeczy każdy sąd jest wokreślony sposób uporządkowanym przed-stawieniem czegoś. Jak tradycja długa, amyśl metaizyczna wielowątkowa, tak substancjalność jest powiązana zokreślonością, a ta stanowi zawsze warunek możliwości inteligibilności bytu przejawiającego się wramach struktur gramatycznych ilogicznych, idalej, poprzez stosowną reprezen-tację, semantyczną.

jak również nie bez znaczenia jest sposób interpretowania tego pojęcia isposoby posłu-giwania się nim. WKategoriach Arystoteles wprowadza pojęcie substancji dla wyod-rębnionej klasy nazw: własnych oraz ogólnych (rodzajowonaturalnych); wyrażenia tego typu nie mają statusu predykatów. Substancjalność to zatem pewna sytuacja semantyczna: posiadanie odniesienia właściwego dla nazw (własnych iogólnych). WMetaizyce poja

-wia się konsekwencja ontologiczna semantycznie rozumianej substancjalności; pojęcie to oznacza klasę obiektów, które spełniają warunki bycia wzakresie nazw własnych

i ogólnych. Analiza substancjalna (księgi VI, VII iVIII) pokazuje, jakie są ontologiczne (a właściwie ontyczne – strukturalne) warunki substancjalności. Tym samym rozważania

nad materią/formą, aktem/możnością, atakże substratywnością/przypadłością są formułą zdania sprawy ztego, jak nasze myślenie oobiektach rozumianych substancjalnie (w re

-lacji do nazw własnych iogólnych) musi się organizować. Co najważniejsze, pojęcia metaizyczne (resp. ontologiczne) wtakim ujęciu nie mają zastosowania bezpośredniego;

nic na temat przedmiotów nie mówią; nie uczestniczą wsądach oświecie. Zob., gdy chodzi owspółczesne neoarystotelesowskie ujęcie, m.in. E.J. Lowe, A Neo-Aristotelian

Substance Ontology: Neither Relational nor Constituent, w: Contemporary Aristotelian

Metaphysics, red. T. Tahko, Cambridge: Cambridge University Press 2011, azujęć historycznych: M.L. Gill, Aristotle on Substance, Princeton: Princeton University Press 1989 czy dla średniowiecznych koncepcji substancji: H. Lagerlund, Material Substance,

w: The Oxford Handbook of Medieval Philosophy, red. J. Marenbon, Oxford: Oxford University Press 2012, s. 468–485.

(9)

Wittgensteinowskie pojęcie delacji zTraktatu... może być interpre-towane na dwa sposoby. Pierwsza interpretacja sugeruje, by traktować delację jako zjawisko, wktórym każdy sąd materialny zawiera implicite swoją metaizyczną przesłankę, która manifestuje się wramach tego sądu. Na przykład: (a) „Na stojącym wmoim gabinecie biurku znajdują się kom-puter iksiążki” jako swoją przesłankę (awłaściwie przesłanki) metaizyczną zawiera na przykład (A) „Tylko przedmioty konkretne są odróżnialne”; (B) „Przedmioty pozostające wrelacjach czasoprzestrzennych mają naturę izyczną (materialną)” etc. Tak rozumiana delacja usuwa sądy metaizyczne ze zbioru sądów oświecie izmusza do poszukiwania alternatywnej formuły ujmowania ich statusu. Wszelako nie jest jasne, czy status ten miałby być uchwytywany wsądach wyższego rzędu, które mówiłyby coś owarunkach formułowania sądów rzędu niższego, czy też byłaby to po prostu odrębna klasa sądów posiadających tę cechę, że stanowiłyby inferencyjną jedność zsądami oświecie (faktach). Wtym kontekście warto zwrócić uwagę na drugą interpretację, której sednem jest rozszerzenie pojęcia sądu metaizycz-nego. Sąd metaizyczny jest delacyjny, gdyż każdy wypowiadany sąd jest wistocie swojej sądem metaizycznym. Trzymając się powyższego przy-kładu, można powiedzieć, że (a) jest stwierdzeniem następujących sądów metaizycznych: (*) „Wmoim gabinecie znajdują się jakieś przedmioty” i (**) „Gabinet, biurko, komputer iksiążki są konkretami” i(***) „Między gabinetem, biurkiem, komputerem iksiążkami zachodzą jakieś relacje”.

Mimo że robota metaizyka wobu przypadkach polega głównie na ekstrakcji sądów sui generis i mimo że jej rezultatem nie jest mówienie o świecie wprost (de re), a co najwyżej mówienie omówieniu oświecie (de dicto), wyraźnie widać, że wyszczególnione typy delacji różnią się od siebie. Wpierwszym terminy metaizyczne konstytuują sądy autonomiczne względem sądów oświecie, podczas gdy wdrugim przypadku terminy te konstytuują sądy heteronomiczne, uczestnicząc w wypowiedziach, które mogą jawić się jako mówiące coś oświecie14.

14 Na gruncie zarysowanej różnicy możliwe jest teraz wymodelowanie dwóch typów sądów, które należeć będą do dwóch odrębnych dziedzin ilozoicznego namysłu: sądy autonomiczne są wsensie ścisłym sądami ontologii – procedura stosowania wnich pojęć metaizycznych ma status internalny, związany wyłącznie zsamym posługiwaniem się tymi wyrażeniami (resp. pojęciami). Inaczej rzecz wygląda wprzypadku sądów

hetero-nomicznych – tutaj będziemy mówić osądach metaizycznych par excellence. Pojęcia

(10)

2. Metafizyka w okowach reguł

Odmienna (aczkolwiek trudno powiedzieć, czy radykalnie różna) koncepcja delacji wydaje się występować wDociekaniach ilozoicznych15.WUwadze 89 czytamy:

Wrozważaniach naszych doszliśmy do miejsca, gdzie powstaje zagad-nienie: wjakim sensie logika jest czymś sublimowanym? Zdawało się bowiem, że przysługuje jej jakaś szczególna głębia – ogólna doniosłość; że leży ona upodstaw wszelkich nauk. – Rozważania logiczne dotyczą bowiem istoty wszelkich rzeczy, chcąc przeniknąć rzeczy do gruntu, nie troszcząc się oto, jak przebiega to, co się faktycznie dzieje. – Nie wynikają one z ciekawości wobec faktów przyrody ani zpotrzeby uchwycenia związków przyczynowych, lecz zdążenia, by zrozumieć fundament – czy istotę wszelkiej empirii. Nie chodzi tu wcale o wy-krywanie nowych faktów; przeciwnie, wdociekaniach naszych istotne jest to, że wich rezultacie nie chcemy dowiedzieć się niczego nowego. Chcemy zrozumieć coś, co mamy już wprost przed oczami, gdyż zdaje się nam, że tego właśnie, wjakimś sensie, nie rozumiemy16.

Ten jakże głęboki ogląd natury logiki rozpościera się na całą ilozoię: Filozoia stawia nam jedynie coś przed oczami, niczego nie wyjaśniając i nie wysnuwając żadnych wniosków. – Skoro wszystko leży jak na dłoni, to nie ma czego wyjaśniać. Gdyż to, co jest ewentualnie ukryte, nie interesuje nas. ‘Filozoią’ można by również nazwać ito, co jest możliwe przed wszelkimi nowymi odkryciami czy wynalazkami17.

I dalej:

Gdyby wilozoii chciano wysuwać tezy, to nie mogłyby one stać się nigdy przedmiotem dyskusji, gdyż wszyscy by się na nie godzili18.

(co najmniej) wrażenie, iż odnoszone są one (są orzekane bądź są podmiotem orzekania) do czegoś niejako tak samo jak wprzypadku zwykłych sądów.

15 L. Wittgenstein, Dociekania ilozoiczne, tłum., wstępem iprzypisami opatrzył B. Wolniewicz, Warszawa: PWN 1972.

(11)

A wreszcie Uwaga 436:

Łatwo tu popaść wów ślepy zaułek ilozoiczny, gdzie sądzi się, iż trudność zadania polega na tym, że chodzi oopisanie zjawisk mało uchwytnych, oszybko umykające aktualne doświadczenia itp. Gdzie zwykły język zdaje się zbyt gruby igdzie odnosi się wrażenie, iż mamy do czynienia nie ze zjawiskami codziennymi, lecz „zjakimiś ulotnymi, które pojawiając się iginąc, wefekcie wytwarzają tamte” (Augustyn: Manifestissima et usitatissima sunt, et eadem reusus nimis latent, et nova est inventio eorum)19.

Szczególnie uwagi: przedostatnia iostatnia – nim przejdę do bezpośred-niego odniesienia się do metaizyki – domagają się krótkiego komentarza. Cele ilozoii nie są te same, co nauki. Filozoia ma też nieco inną strukturę metodologiczną itym samym formę ekspozycji swoich wyników iustaleń. Wracamy do pojęcia manifestowania się/ukazywania się; ilozoia operuje w obrębie tych właśnie zaskakujących zjawisk. Zaskakujących, gdyż de facto zupełnie oczywistych, ajednocześnie całkowicie problematycznych. Nakierowanie na tę manifestację i oczywistość wydaje się sensem tak rozumianego ilozofowania. Co ciekawe, formuła argumentatywna jest tu wyraźnie podważana przez Wittgensteina, który wskazuje na to, że tezy ilozoiczne są oczywiste i pośród wszystkich stron debaty natychmiast zapanowałaby zgoda co do ich obowiązywania. Ztej perspektywy patrząc, delacja to zjawisko samooczywistości powiązanej zmanifestacją (‘leżenia jak na dłoni’, ‘braku czegokolwiek do wyjaśnienia’)20.

Wodniesieniu do dociekań metaizycznych Wittgenstein formułuje wyraźną przyganę:

19 Tamże, Uwaga 436.

20 Zob. O. Kuusela, From Metaphysics and Philosophical Theses to Grammar:

Wittgenstein’s Turn, „Philosophical Investigations” 28:2 (2005), s. 95–134. Także prace: W. Sady, Język iświat. Wprowadzenie do Traktatu logiczno-ilozoicznego, „Colloquia Communia” 2 (1984); tenże, Gry językowe isposoby życia. Wprowadzenie do Dociekań ilozoicznych, „Colloquia Communia” 2 (1984); M. Soin, Gramatyka i metaizyka.

Problem Wittgensteina, Wrocław: Wydawnictwo FUNNA (Monograie FNP) 2001; B. Wolniewicz, Rzeczy i fakty. Wstęp do pierwszej ilozoii Wittgensteina, Warszawa:

(12)

Gdy ilozofowie [resp. metaizycy – przyp. S.T.K.] posługują się pew-nym słowem – takim, jak „wiedza”, „istnienie”, „przedmiot”, „Ja”, „zdanie”, „nazwa” – iusiłują uchwycić istotę rzeczy, trzeba sobie zawsze zadać pytanie: czy wjęzyku, wktórym słowo to jest zadomo-wione, faktycznie używa się go kiedykolwiek wtaki sposób? – To my sprowadzamy słowa zich zastosowań metaizycznych zpowrotem do codziennego użytku21.

I nieco dalej:

Wynikami ilozoii są odkrycia zwykłych niedorzeczności oraz guzy, jakich nabawia się rozum, atakując granice języka. One właśnie, owe guzy, pozwalają ocenić wartość tych odkryć22.

Pytanie brzmi wszelako, skąd się biorą te ataki na granice języka ijak można byłoby ich uniknąć. Do tego celu niezbędne jest przywołanie słów Wittgensteina zinnych prac. Pisze wnich m.in.: „Dociekania ilozoiczne: dociekania pojęciowe. Istota metaizyki: zaciera ona różnicę pomiędzy docie-kaniami rzeczowymi ipojęciowymi”23 czy też „Pytanie metaizyczne zawsze wydaje się być rzeczowym, pomimo iż problem jest pojęciowy”24.

Koncepcja metaizyki jako dociekań pojęciowych ma długą tradycję i trudno ją uznać za odkrywczą tezę Wittgensteina25. Jeśli przyjąć wysuniętą

21 L. Wittgenstein, Dociekania ilozoiczne, dz. cyt., Uwaga 116. 22 Tamże, Uwaga 119.

23 L. Wittgenstein, Kartki, tłum. S. Lisiecka, Warszawa: Wydawnictwo KR 1999, Uwaga 458.

24 Zob. m.in. L. Wittgenstein, Remarks on the Philosophy of Psychology, red. G.E.M. Anscombe iG.H. von Wright, translated by G.E.M. Anscombe, vol. 1, Oxford: Basil Blackwell 1980.

25 Analiza pojęciowa jest orężem myślenia ilozoicznego (resp. metaizycznego) od zarania dziejów ilozoii. Wydaje się nawet, że świadomość metodologiczna metaizyki była już wpunkcie wyjścia zorientowana na wyraźne odróżnienie dociekań rzeczowych (ilozoia wtóra/deutera philosophia) od dociekań pojęciowych (ilozoia pierwsza/prote

(13)

tu koncepcję delacji, byłaby ona związana z tezą sprowadzającą się do uznania, iż sądy metaizyczne są konsekwencjami treści pojęć: dla pojęcia ‘przedmiot’ możliwe jest rozważenie klasy konsekwencji jego treści, na przykład ‘bycia zintegrowanym’, ‘posiadającym własności’, ‘bycia odręb-nym’ etc.26 Taki delacjonizm nie odnosi się jednak do sądów ofaktach/ stanach rzeczy, ale wyłącznie do sądów uchwytujących związki między pojęciami. Wjakimś sensie można uznać go za stanowisko trywializujące, choćby wkontekście osiąganych wyników, które nie są niczym innym niż stwierdzeniem, że między danymi egzemplarzami pojęć zachodzi relacja semantyczna. Sąd „Przedmiot jest czymś odrębnym” wtaki właśnie sposób może być zinterpretowany, wyraża bowiem relację między dwoma pojęciami ‘przedmiot’ oraz ‘odrębność’.

Zarysowany powyżej model delacji konceptualnej można zestawić (lub ugruntować) wmodelu delacji proceduralnej (związanej zkoncepcją reguł igier językowych). Wróćmy zatem do Dociekań ilozoicznych i skup-my się na tym, co Wittgenstein pisze na ten temat. Wuwadze 58 czytamy:

Przez ‘nazwę’ chcę rozumieć tylko to, co nie może występować w kon-tekście ‘X istnieje’. – Tak więc nie można powiedzieć: ‘czerwień istnie-je’, bo gdyby czerwieni nie było, to nie można by oniej wogóle mówić. Lepiej: jeżeli ‘X istnieje’ ma znaczyć tyle co: ‘X’ ma znaczenie – zatem nie jest to wcale zdanie oX-ie, lecz onaszym zwyczaju językowym, a mianowicie osposobie użycia słowa ‘X’.

własności” jest sformułowany wtrybie eksternalnym, co może powodować konfuzję; niektórzy mogliby twierdzić, że jego poznawcza wartość zasadza się na dociekaniach rzeczowych, podczas gdy stosunkowo łatwo można pokazać, że wistocie rzeczy mamy do czynienia zdociekaniami pojęciowymi. Sąd „Ten stół jest wiązką własności” uznamy za sensowny wtedy itylko wtedy, gdy uznamy, że wyrażenie ‘Ten stół’ podpada pod kategorię przedmiotu wrozumieniu ‘wiązki własności’ – decyzja ta nie ma wszelako nic wspólnego zdociekaniami rzeczowymi.

26 Taka koncepcja wyraźnie lokuje sądy metaizyki po stronie sądów apriorycznych

i najpewniej analitycznych. Wprzywoływanym już dziele Ingardena (Spór o istnienie

świata) pojawia się pytanie ocharakter sądów ontologii ze wskazaniem na ich syn-tetyczny charakter. Syntetyczność oznaczałaby, że treści znaczeniowe predykatu nie zawierają się wznaczeniu podmiotu, awięc treść znaczeniowa predykatu ‘posiadanie własności’ nie jest częścią znaczenia podmiotu ‘przedmiot’. Jak się wydaje, generuje to zasadne pytanie ostatus isposób poznania ontologicznego (resp. metaizycznego); stąd

być może próba ugruntowania ontologii wfenomenologii (wczesny Husserl, Ingarden

(14)

Ulegamy wrażeniu, jakobyśmy mówili coś onaturze czerwieni, powia-dając: słowa ‘czerwień istnieje’ nie mają sensu. Ona istnieje właśnie ‘sama przez się’. Tenże pogląd – że jest to metaizyczna wypowiedź o czerwieni – znajduje również wyraz wpowiedzeniu, że czerwień jest poza czasem, amoże jeszcze silniej wsłowie ‘niezniszczalna’.

Właściwie jednak chcemy traktować zdanie „Czerwień istnieje” po prostu jako wypowiedź: słowo ‘czerwień’ ma znaczenie. Amoże lepiej: zdanie „Czerwień nie istnieje” jako «‘czerwień’ nie ma znaczenia» [...]27.

Powyższa wypowiedź Wittgensteina pozwala wykonać pierwszy krok wzrozumieniu natury delacjonizmu proceduralnego. Najogólniej rzecz uj-mując, krok ten polega na uznaniu, że sądy, wtym także sądy metaizyczne, są konsekwencjami zgody co do faktu, iż każde wyrażenie należy do jakiegoś zasobu językowego iposługujemy się nim wramach pewnych zwyczajów, czyli sposobów użycia. Delacja proceduralna zasadza się zatem na tezie, iż dowolne wyrażenie ‘X’ jest zasadnie/niezasadnie (ale sensownie) użyte, jeśli istnieje stosowny zwyczaj językowy stojący za sposobami jego użycia28.

Zróbmy teraz krok drugi. Wjednej zwcześniejszych Uwag Wittgen-stein pisze:

Czym jest związek między nazwą itym, co nazwane? – Właśnie, czym? Popatrz na grę językową (2) albo na jakąś inną! – tam można zobaczyć, na czym mniej więcej ten związek polega [...]29.

I dalej:

Nazywanie nie stanowi jeszcze żadnego ruchu wgrze językowej – tak samo ustawienie igury szachowej nie jest jeszcze ruchem szachowym. Można rzec: nazywanierzeczy niczego jeszcze nie załatwia. Poza grą nie ma ona nawet nazwy. Oto też chodziło Fregemu, gdy mówił, że słowo ma znaczenie tylko wkontekście zdania30.

27 L. Wittgenstein, Dociekania ilozoiczne, dz. cyt., Uwaga 58.

28 Zwróćmy uwagę na to, że sądy metaizyczne wstylu „Czerwień istnieje” podlegają wtej koncepcji pewnej presji, mianowicie muszą legitymować się czymś wrodzaju niszy językowego zwyczaju. Interesujące jest pytanie oto, czy samo istnienie takiej niszy daje podstawę do uznania sensowności sądów metaizycznych, ajeśli nie, to co ostatecznie gwarantuje danej niszy językowego zwyczaju, że wjej ramach sądy są istotne.

(15)

Drugi ruch jest niczym więcej, jak zaobserwowaniem faktu, iż samo występowanie nazwy niczego jeszcze nie przesądza: nie jest jeszcze ruchem semantycznym (znaczeniowym). Wittgenstein posuwa się nawet dalej, twierdząc, że właściwie nazywanie nie jest zjawiskiem doniosłym, staje się nim wmomencie, gdy nazwa zacznie funkcjonować wramach gry. Stąd też kolejny, trzeci ruch:

Wgrze językowej (48) istnieją więc różne możliwości, różne przypadki, wktórych powiedzielibyśmy, że dany znak jest wniej nazwą kwadratu

tego a tego koloru. Powiedzielibyśmy to, np. wiedząc, że użytkownicy

owego języka zostali wtaki to a taki sposób do używania znaków wdrożeni [...]31.

Krok trzeci polega zatem na ujęciu danej nazwy jako części możliwości (wielu) posługiwania się nią. To posługiwanie się jest efektem nauczenia się (wdrożenia), ale pytanie dotyczy teraz tego, czego się dokładnie uczymy. Odpowiedź na nie oznacza wykonanie czwartego kroku:

Bo pomyślmy, wjakich przypadkach powiadamy, iż wjakąś grę gra się według określonej reguły!

Reguła może być pomocą wnauce gry. Podaje się ją uczniowi, ćwicząc znim jej zastosowania. – Bądź też jest ona narzędziem wsamej grze. – Albo: reguła nie ma zastosowania ani wnauce gry, ani wsamej grze; nie występuje też wspisie reguł. Mówimy jednak, iż gra się tu według tych atych reguł, ponieważ postronny obserwator mógłby je odczytać zpraktyki gry – jak prawo przyrody, któremu podlegają posunięcia w tej grze. – Jak jednak wtym wypadku obserwator odróżni błąd graczy od posunięcia prawidłowego? – Są na to pewne znamiona wzachowaniu się graczy. Pomyśl ocharakterystycznym zachowaniu się człowieka poprawiającego swe przejęzyczenie. Dałoby się rozpoznać, że ktoś to właśnie robi, nie rozumiejąc nawet tego języka32.

Czwarty krok obliczony jest na wykazanie, że wokreślonej niszy języ-kowej obowiązują stosowne zasady (reguły) gry, awięc standardy posługi-wania się wyrażeniami języka. Reguły mają dwoistą naturę: 1) regulatywną i 2) konstytutywną. Wpierwszym przypadku działają jako wzorce zachowań, które przyswajamy jako potencjalni użytkownicy języka – za pomocą tych

(16)

wzorców wdrażamy się wgrę, opanowując, jak się wydaje, schemat, który wyznacza wspomniane przez Wittgensteina możliwości. Drugi przypadek – konstytucji – polega na wejściu wgrę nie ćwiczebnie, ale realnie. Reguła konstytuuje ruchy w ramach gry językowej, atym samym określa sens/ bezsens naszych praktyk: przesunięcie igury szachowej (Skoczka) cztery do przodu idwa wbok jest działaniem bezsensownym, gdyż nie konstytu-uje tego ruchu żadna reguła; żadna zasada nie wyznacza pola możliwości, wramach których ten ruch byłby uprawniony idopuszczalny.

Należy zaznaczyć, że czwarty krok ostatecznie funduje możliwość mówienia odelacjonizmie proceduralnym. Jego sens wyrażają trzy tezy. Po pierwsze, że wyrażenia językowe nie posiadają innego znaczenia niż to, które jest wynikiem ich użycia (wykorzystania). Po drugie, że użycie wyrażeń podlega standaryzacji ze względu na reguły, które określają dopuszczalne/ niedopuszczalne sposoby posługiwania się nimi. Po trzecie wreszcie, reguły przejawiają się wpraktykach, tak poprawnych, jak iniepoprawnych; tam, gdzie ma miejsce niepoprawne (niezgodne zregułami) użycie wyrażeń ję-zykowych, najsilniej uwyraźnia się determinacja proceduralna (przynaglenie do poprawy ze względu na obowiązującą regułę).

Podsumowaniem tych rozważań jest następujący tryb warunkowy: jeśli sądy metaizyczne mają być sensowne, są proceduralnie delacyjne, gdyż znaczenia wykorzystywanych wich ramach wyrażeń zrelatywizowa-ne są do określozrelatywizowa-nej reguły (określonych reguł). Wykrycie bezsensowności sądów metaizycznych musi prowadzić do stwierdzenia, że gwałcą one reguły, awięc są niczym wykonanie ruchu Skoczkiem niezgodnego ztym, na co przyświadczamy, najpierw ucząc się gry wszachy, apotem po prostu w szachy grając. Ważkie pytanie dotyczy tego, czy istnieje klasa sądów (delacyjnych proceduralnie), które moglibyśmy rozpoznać jako ‘metaizycz-ne’. Odpowiedź jest problematyczna. Zjednej strony Wittgenstein zdaje się dopuszczać istnienie sądów metaizycznych, wszelako redukuje ich status do zbioru trywializmów; zdrugiej zaś strony odrzuca sensowność sądów metaizycznych in gremio, tym samym wskazując na to, że łamią reguły, jakie obowiązują dla różnych gier językowych33.

(17)

3. Modele deflacjonizmu

Wróćmy do trzech sądów, które wymieniłem wpoczątkowej części artykułu: (α) „[Wświecie] istnieją przedmioty konkretne”34.

(β) „Ten stół jest przedmiotem konkretnym”. (γ) „Przedmiot jest wiązką uniwersaliów”.

Wodniesieniu do sądów tego typu przyjąłem, że wykazują one zróżni-cowanie co do statusu delacji. Wprzypadku (α) jest to delacja co do treści informacyjnej (znaczeniowej) sądu; wodniesieniu do (β) jest to delacja co do metasemantycznego statusu sądu, awreszcie w (γ) jest to delacja co do semantycznego statusu sądów ontologicznych35. Wszystkie trzy typy delacji pozostają wścisłym związku zdelacją manifestacyjną, jak również

pro-metaizyki, natomiast wdrugiej metaizyczna supergra jest autonomiczną manifestacją swoich własnych reguł bez względu na to, czy manifestują się one wgrach lokalnych, czy też nie. Wkażdym przypadku mówilibyśmy odelacji – albo wstosunku do sądów wramach lokalnych gier, albo sądów formułowanych wstosunku do supergry. Zasadnicza różnica polegałaby na tym, że sądy formułowane wniezależnej supergrze miałyby inny status niż sądy wgrach lokalnych – inny, tzn. nie istniałaby żadna alternatywna supergra, wktórą można byłoby zagrać jako inną metaizykę. Dopuszczenie przez Wittgensteina metaizycznej supergry jest wątpliwe, tak jak wątpliwe jest dopuszczenie semantycznej supergry, anawet logicznej supergry. Wkonsekwencji dla każdej lokalnej gry być może istnieje delacyjnie rozumiana metaizyka/semantyka/logika, która się wjej ramach manifestuje. Tajemnica metaizyczności skrywa się za gardą obowiązywania reguł, nie zaś istnienia przedmiotów, które do czegokolwiek zobowiązują użytkowników języka.

34 Pozwalam sobie rozważać zdanie „Wświecie istnieją przedmioty konkretne”, nieco upraszczając sobie sprawę. Wsensie ścisłym powinienem pod rozwagę wziąć zdanie „Istnieją przedmioty konkretne”, które natychmiast narzuca się jako reprezentatywnie metaizyczne, ado tego jeszcze może być analizowane wkontekście różnicy między pytaniami zewnętrznymi iwewnętrznymi wrozumieniu Rudolfa Carnapa.

35Wszechstronne rozważania natury delacjonizmu wodniesieniu do metaizyki można znaleźć wlicznych tekstach Amie L. Thomasson. Szczególnie ważne dla pomieszczo-nych wtym artykule argumentów są: Delationism in Semantics and Metaphysics, w:

(18)

ceduralną wrozumieniu Wittgensteina. Poniżej uzasadnienie rozróżnienia ww. typów delacji, anastępnie niektóre konsekwencje.

3a. Deflacja co do treści informacyjnej

Jeśli zgodzimy się co do niekontrowersyjnej tezy, iż sądy niosą jakąś treść informacyjną, którą wyrażamy wzdaniach, delacjonizm co do treści infor-macyjnej (DTI) można wyrazić następująco:

(DTI) Sąd metaizyczny jest delacyjny wtw., gdy nie niesie żadnej nowej treści wstosunku do tej, która niesiona jest przez sąd w sensie niemetaizycznym36.

Wróćmy teraz do zdania (α). Jego status delacyjny może być inter-pretowany trojako.

Po pierwsze, ze względu na przyjęcie tego, czym jest świat. W tej in -terpretacji jeśli ktoś rozumie, co znaczy słowo ‘świat’, awnajogólniejszym sensie znaczy ono po prostu ‘zbiór przedmiotów konkretnych’, to sąd typu (α) jest całkowicie delacyjny wstosunku do tego, jak się deiniuje kategorię ‘świat’. Można przyjąć dwie zasadnicze strategie. Wpierwszej kategorie ‘świat’ i‘przedmiot konkretny’ są wrelacji inkluzji znaczeniowej, podobnej do tej, zjaką się spotykamy wprzypadku takich zdań, jak „Wmaśle jest mleko” czy „Wśród kawalerów znajdują się bezżenni mężczyźni”. Wdrugiej strategii kategorie te są koekstensywne, podobnie jak „Gwiazda Wieczorna” i „Gwiazda Poranna”. Zdanie (α) jest delacyjne koekstensywnie, gdyż dla dowolnego przedmiotu X, októrym mówimy, że należy do świata, możemy na gruncie założenia okoekstensywności powiedzieć też, że należy do/jest przedmiotów konkretnych/przedmiotem konkretnym.

Druga interpretacja odwołuje się do przesłanki, która powiada, że delacja sądu (α) ma swoje źródło wpewnym określonym fakcie metai-zycznym, mianowicie takim, że sposobem istnienia świata jest istnienie na sposób przedmiotów konkretnych. Stwierdzić (α) to ujawnić delację, gdyż nie ma żadnego innego sposobu istnienia świata niż na sposób przedmiotów

(19)

konkretnych. Jest to niezwykle silna teza metaontologiczna (awłaściwie metametaizyczna), która domaga się pewnych wyjaśnień37.

Nawet jeśli przyjmiemy, że konkretność się manifestuje itym samym nie ma żadnej racji, by ją wyodrębniać w dodatkowych sądach, wciąż pozostaje otwarte pytanie oto, jakie są źródła naszego przekonania otym, że świat istnieje na sposób przedmiotów konkretnych. Wydaje się, że mo-żemy próbować odwoływać się do dwóch źródeł. Pierwsze znich nazwę ściśle doświadczeniowym, drugie zaś semantycznym. Wramach źródła doświadczeniowego jesteśmy stale pouczani, że jeśli świat to ogół naszych doświadczeń, a jedynymi przedmiotami, które w tych doświadczeniach się ujawniają, to przedmioty konkretne, nie pozostaje nam nic innego, jak przyjąć, że świat istnieje na sposób przedmiotów konkretnych (chyba że pojawi się doświadczenie alternatywne, wramach którego ujawni się coś innego, ale skoro nie stało się ono dotychczas naszym udziałem, możemy po prostu zaakceptować konkretność jako sposób istnienia świata). Dru-gie, semantyczne źródło wymaga od nas, byśmy dokonali swego rodzaju wartościowania: najpierw nazwy własne inazwy ogólne odnoszące się wtaki sam sposób, jak nazwy własne, apotem pozostałe wyrażenia języ-kowe (de facto redukowalne do nazw własnych iogólnych). Przy takim założeniu uznanie, że świat istnieje na sposób przedmiotów konkretnych, jest konsekwencją założenia, iż wyłącznie nazwy własne inazwy ogólne posiadają odniesienie wsensie właściwym, podczas gdy inne wyrażenia tylko wsensie pochodnym38.

37 Trzeba tu poczynić pewną uwagę. Stwierdzenie, iż wświecie istnieją TYLKO przed-mioty konkretne, nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że wświecie istnieją przed-mioty konkretne. Drugie jest konsekwencją pierwszego, ale nie na odwrót. Może zatem się zdarzyć, że wświecie prócz przedmiotów konkretnych istnieć też będą przedmioty abstrakcyjne, aprócz indywiduów – uniwersalia. Delacja wrozumieniu wynikającym zpierwszej interpretacji będzie zatem do utrzymania wyłącznie, gdy zdeiniuje się model, wktórym będzie się mówić, że przez przedmioty wświecie rozumie się zawsze przedmioty konkretne. Jeśli zaś takiego modelu się nie zdeiniuje, można zaproponować inne rozumienie delacji, mianowicie takie, wktórym delacyjny jest tylko sąd wykorzy-stujący kategorie najogólniejsze, wtym przypadku kategorię ‘przedmiot’ (owszystkim można orzec, że jest przedmiotem). Jeśli jednak nastąpi uszczegółowienie tej kategorii, będziemy mieli do czynienia zdelacją wmodelu, nie zaś delacją tout court.

(20)

Trzecia interpretacja delacji co do zasobów informacyjnych odnosi się do tezy, którą nazwę tezą oasumpcji ontologicznej. Głosi ona, że aby rozstrzygnąć sensowność/bezsensowność jakiegoś zdania A, niezbędne jest przyjęcie pewnej ontologii (ogólnie rzecz ujmując: modelu). Nasz sąd (α) jest delacyjny ze względu na asumpcję ontologiczną, gdyż przyjęcie pewnej ontologii stanowi otym, że sądy tego rodzaju uznajemy za praw-dziwe/fałszywe. Wpraktyce wyglądałoby to następująco: wyrażenie ‘świat’ określa nam pewien model, wramach którego dopuszczalne są przedmioty konkretne, azatem stwierdzenie (α) jest równoważne stwierdzeniu ‘świat jako model dla mojej praktyki językowej (szerzej: kognitywnej) zawiera przedmioty konkretne’. Nie ma tu nic inlacyjnego. Dopiero w sytuacji konfrontacji dwóch asumpcji ontologicznych sąd typu (α) mógłby okazać się problematyczny. Wszelako wówczas moglibyśmy salwować się tezą o homonimii, której skutkiem jest błąd ekwiwokacji39.

Delacja co do zasobów informacyjnych posiada kilka wymiarów, które zarysowane zostały w trzech wyszczególnionych interpretacjach. Każdy znich sprowadza się de facto do uznania, że decydujący ruch polega na przyjęciu pewnego rozumienia iznaczenia takiej kategorii jak ‘świat’. Sądy typu (α) będą zawsze delacyjne, jeśli owo rozumienie iznaczenie

pragmatyczne ma mieć rozstrzygający głos. Taka sytuacja może rodzić błędne koło,

a to znowu podważać sens powoływania się na źródło semantyczne wuzasadnianiu

tezy otym, że świat istnieje na sposób istnienia przedmiotów konkretnych. Raz jeszcze warto odwołać się do Ingardena. Podkreśla on, że zagadnienie sposobu istnienia należy odróżnić od zagadnienia sposobu istnienia świata. Pozwala to na efektywne rozważanie różnych wariantów, wtym takich, które są najbardziej prawdopodobne, na przykład że świat istnieje na sposób przedmiotów konkretnych. Wciąż jednak pozostaje wyjściowe pytanie oto, skąd wogóle myśl otym, że wpunkcie wyjścia mamy do czynienia zwie -loma sposobami istnienia. Trzeba nam wtedy przyjąć, atak zdaje się czynić Ingarden, że

jest to pierwotna (wsumie metaizyczna) dana, która domaga się ontologicznej releksji, dzięki której sądy typu (α) będą wogóle zrozumiałe, awrezultacie – to już nie jest pogląd Ingardena – właśnie delacyjne.

(21)

będzie zawierało jako swoje istotne składniki to, co się w (α) orzeka, awięc ‘istnienie przedmiotów konkretnych wświecie’. Nie powinniśmy jednak przymykać oka na to, że stajemy wobec dwóch możliwości, które zary-sował Wittgenstein, aktóre to wydają się jedynymi dostępnymi. Pierwsza możliwość wskazuje na źródło rozumienia iznaczenia takich kategorii jak ‘świat’ wsamomanifestowalności korelatu tej kategorii – świat przejawia się (manifestuje się) na sposób istnienia przedmiotów konkretnych. Druga możliwość zaś każe nam przywołać reguły, które zobowiązują nas do tego, by kategorii ‘świat’ wtaki, anie inny sposób używać, apoprzez używanie manifestować to, co niesie ze sobą predykat wsądzie (α), a więc ‘istnienie przedmiotów konkretnych wświecie’.

3b. Deflacja co do metasemantycznego statusu sądów

Również wprzypadku delacji co do metasemantycznego statusu sądów warto wyjść od niekontrowersyjnej przesłanki. Powiada ona, że własności semantyczne (czy szerzej: semiotyczne) wyrażeń językowych wpływają (określają) to, jak rozumiemy to, do czego się te wyrażenia odnoszą (przed-mioty ich odniesienia). Pozwolę sobie zatem zdeiniować ten typ delacji (co do statusu metasemantycznego sądów – DMS) wnastępujący sposób:

(DMS) Sąd metaizyczny jest delacyjny wtw., gdy jest konsekwencją semantycznych własności wyrażeń konstytuujących dowolny sąd niemetaizyczny.

Wśród dobrych kandydatów na tego rodzaju sąd wymieniliśmy (β) „Ten stół jest przedmiotem konkretnym”. Ujmijmy go podobnie jak wprzypadku sądu „Wświecie istnieją przedmioty konkretne” wtrzech perspektywach. Pierwsza perspektywa jest ściśle ontologiczna, druga epistemiczna, atrzecia ściśle semantyczna.

(22)

(tego konkretnego) nie istnieje nic takiego jak przedmiot konkretny, który miałby być od tego stołu różny.

Przyjęcie perspektywy ontologicznej kieruje naszą uwagę na fakty ontologiczne, co do których musimy się wszelako wcześniej zgodzić, by potem mogły one jako swój rezultat dawać delacyjne sądy metaizyczne. Wystarczy, że przyjmiemy inne fakty ontologiczne, na przykład, że bycie tym stołem jest nieodróżnialne nie tyle zbyciem przedmiotem konkretnym, ale na przykład byciem przedmiotem spostrzeżenia zmysłowego. Taki fakt daje inny sąd delacyjny „Ten stół jest przedmiotem spostrzeżenia zmysłowego”, ale niekoniecznie już sąd typu (β). Jest to niezwykle istotny moment, który ukazuje delację jako konsekwencję przyjęcia pewnych faktów ontologicz-nych, a jednocześnie przynajmniej potencjalną inlację, jeśli wyjściowa zgoda co do faktów ontologicznych nie obejmuje tego, co mówi (β). Wtedy właśnie niezbędne będzie odwołanie się do perspektywy semantycznej. Wcześniej jednak warto przyjrzeć się perspektywie epistemicznej.

Wyjściowy sąd metaizyczny (β) jest delacyjny wsensie epistemicz-nym, gdyż nie niesie żadnej nowej wiedzy wstosunku do tego, co niosą ze sobą sądy otym stole, które nie angażują kategorii przedmiotu konkretnego wpredykacie, na przykład takie sądy jak „Ten stół jest ciężki” czy „Ten stół jest ustawiony pod ścianą”. Rzec można, że sądy metaizyczne są epi-stemicznie wewnętrzne wstosunku do sądów oprzedmiotach, wktórych występują określone typy predykatów. Zjednej strony wiedza otym stole (stołach wogóle) zawiera jako swą integralną część wiedzę otym, że jest to przedmiot konkretny (są to przedmioty konkretne), zdrugiej zaś wiedza o przedmiotach konkretnych jako przedmiotach konkretnych niczym nie wzbogaca naszej wiedzy otym stole jako tym stole. Iznowu: jeśli wiedza o przedmiotach konkretnych miałaby mieć status inlacyjny, musiałyby te przedmioty stanowić odrębną, różną względem tego stołu istołów wogóle klasę, co wydaje się pozostawać wjawnej sprzeczności zpodstawowymi intuicjami metaizycznymi40.

(23)

Obok perspektywy epistemicznej trzeba wreszcie wymienić perspek-tywę semantyczną. Powiada ona, że sąd typu (β) jest delacyjny w sensie metasemantycznym, ponieważ ten, kto potrai się posługiwać wyrażeniami ‘ten’ i‘stół’, rozumie iwie, że wyrażenia te połączone ze sobą odnoszą się do konkretów/przedmiotu konkretnego. Zdania „Ten stół jest ciężki” czy „Ten stół stoi koło ściany” całkowicie wystarczą do tego, by rozumieć iwiedzieć, że mamy do czynienia zprzedmiotami konkretnymi, fakt ten wynika bowiem ztego, co znaczą ido czego odnoszą się konstytuujące te sądy wyrażenia. Delacja wsensie metasemantycznym jest konsekwencją tego, jak używamy języka. Kłopot polega na tym, że jeśli za sąd (β) wstawilibyśmy sąd (β’) „Ten stół jest przedmiotem abstrakcyjnym”, dotychczasowe rozumowanie straciłoby na uniwersalności, aprzez to przestałoby być przekonujące. Jak powiedziałem wcześniej, rozwiązaniem jest przyjęcie delacji wyłącznie w odniesieniu do najwyższych (najogólniejszych) kategorii, a więc na przykład kategorii przedmiot. Każda inna kategoria ontologiczna, by kon-stytuować sąd delacyjny, musi być zrelatywizowana do modelu seman-tycznego, wramach którego jest wykorzystywana. Sąd (β’) jest delacyjny wyłącznie wtedy, gdy przyjmiemy, że własności metasemantyczne wyrażeń konstytuujących ten sąd pociągają za sobą możliwość kategorii przedmiot abstrakcyjny41.

DMS odsłania przed nami dwa zasadnicze wymiary delacji, które są pochodną delacji proceduralnej wrozumieniu Wittgensteina. Pierwszy znich dotyczy faktu występowania zasad/reguł rządzących posługiwaniem

pozostawałaby wwyraźnie określonych relacjach względem klasy takich obiektów jak ten oto stół (czy te oto stoły).

41 Tak ujęte zagadnienie delacji natychmiast implikuje niebłahe problemy. Dość skupić się na jednym, który daje się wyrazić wpostaci pytania: Czy sądy typu (β) i (β’) mają charakter deskryptywny, czy eksplanacyjny? Przez charakter deskryptywny będę rozumiał sytuację, wktórej delację się po prostu konstatuje na podstawie obserwacji semantycz-nych własności wykorzystywasemantycz-nych wpraktykach językowych wyrażeń. Inaczej rzecz ma się zcharakterem eksplanacyjnym; delacja jest tu konsekwencją odkrycia, iż pewna klasa wyrażeń naszego języka domaga się jako podstawy swojej semantycznej relewancji modelu, wktórym przyjmuje się istnienie na przykład przedmiotów abstrakcyjnych. Sąd

(β’) jest delacyjny, gdy odkryjemy model, który tę delację uprawomocnia. Dość łatwo zauważyć, że rozwiązaniem redukującym charakter eksplanacyjny do deskryptywnego jest przyjęcie, że pewne kategorie wyrażeń, na przykład ‘stołowatość’, są niedopusz-czalne lub – wnieco bardziej liberalnej postaci – są pochodnymi kategorii typu ‘stół’,

(24)

się/używaniem wyrażeń językowych. Żadne wyrażenie, jak dowiedzieliśmy się od Wittgensteina, nie może się lokować poza jakąś regułą/zasadą. Ozna-cza to, że także takie terminy, jak ‘przedmiot konkretny’ czy ‘przedmiot abstrakcyjny’ muszą posiadać stosowne, właściwe sobie reguły wramach topograii semantycznej naszego języka. Konsekwentnie sądy zich użyciem będą delacyjne właśnie ze względu na tę topograię. Drugi wymiar związany jest bezpośrednio zsemantyczną treścią, która wyznaczona jest przez reguły, a która zjednej strony określa, jakie praktyki są dopuszczalne [na przykład sąd (β’) nie jest dopuszczalny zarówno na mocy reguł posługiwania się wyrażeniem ‘ten stół’, jak itych, które rządzą użyciem wyrażenia ‘przed-miot abstrakcyjny’], zdrugiej zaś wskazuje na możliwy model, wramach którego dowolne sądy par excellence mogą być wartościowane [sąd (β’) nie jest dopuszczalny, gdyż nie istnieje żaden model, który pozwoliłby dokonać wartościowania tego sądu].

Sądy metaizyczne są delacyjne wświetle DMS, gdyż de facto należą do zbioru zdań wyższego rzędu, które nie tyle mówią coś orzeczywistości, ale raczej otym, jak mówić orzeczywistości (zsensem). Sądy odnoszące się do faktów wprost są implementacją reguł ijednocześnie, co ważne (sic!), manifestacją tego, co eksponowane jest wsądach metaizycznych42.

42 Wnawiązaniu do tego, co zostało powiedziane, można wysunąć koncepcję dwóch zasadniczych typów delacji, które będą ujmowały dwa odrębne typy relacji między sądami metaizycznymi asądami wzwykłym sensie (oprzedmiotach). Nazwę te typy delacji: 1) delacją wstępującą – odpowiednio dla takiej sytuacji, wktórej sąd metai-zyczny uznaje się za delacyjny, gdy nie mówi on nic więcej ponad to, co stwierdza sąd wzwykłym sensie; oraz 2) delacją zstępującą – odpowiednio dla takiej sytuacji, wktórej sąd metaizyczny uznaje się za delacyjny, gdy jest konsekwencją sposobu mówienia/ posługiwania się/używania języka (ijego szeroko rozumianych własności semantycz-nych). Podstawą delacji pierwszego rodzaju jest tożsamość faktów wzwykłym sensie ztzw. faktami metaizycznymi (na przykład bycia tym oto stołem ibycia przedmiotem konkretnym), podczas gdy podstawą drugiego rodzaju delacji jest tożsamość szeroko rozumianych faktów semantycznych ztzw. faktami metaizycznymi (na przykład by-cia przedmiotem odniesienia wyrażenia ‘ten stół’ ibycia przedmiotem konkretnym). Wszelako kuszące jest wprowadzenie dodatkowego pojęcia – superdelacji. Byłaby to taka sytuacja, wktórej następuje jednozgodność między trzema rodzajami faktów: faktu wzwykłym sensie, szeroko rozumianego faktu semantycznego ifaktu metaizycznego,

resp. bycia tym oto stołem, bycia przedmiotem odniesienia wyrażenia ‘ten stół’ oraz

(25)

3c. Deflacja co semantycznego statusu sądów ontologicznych Do omówienia pozostaje ostatni ztypów delacji, które godzi się wyróżnić. Odnosi się on do sądów typu (γ) „Przedmiot jest wiązką uniwersaliów”. Nazywam go delacją co do semantycznego statusu sądów ontologicznych i deiniuję wnastępujący sposób:

(DSO) Sąd metaizyczny jest delacyjny wsensie statusu semantycz-nego wtw., gdy jego wartość logiczna/semantyczna ustalana jest na mocy relacji semantycznych między konstytuującymi go wyrażeniami (czyli jest po prostu sądem ontologicznym).

Jako reprezentatywny przykład zaproponowałem sąd (γ), który trakto-wany jest jako wszerokim sensie rozumiany sąd metaizyczny. Kluczowy jest właśnie szeroki sens, oznacza on bowiem, że nie dość precyzyjnie oddziela się metaizyczny sposób mówienia od sposobu ontologicznego. Między innymi ztego powodu należy najpierw przyjąć jakąś koncepcję kryterium podziału między tymi dwoma sposobami formułowania sądów. Proponuję zastosować dwie koncepcje kryteriów: Ingardenowską iQuine’owską43.

Wpierwszej sąd jest metaizyczny, jeśli mówi coś ofaktach, natomiast ma charakter ontologiczny, gdy mówi coś omożliwościach. Sąd „Przedmiot jest wiązką uniwersaliów” należy do zbioru sądów ontologicznych w sensie Romana Ingardena, gdyż mówi coś omożliwościach, takich mianowicie, że przedmioty mogą być rozpatrywane jako wiązki uniwersaliów (ale też na przykład jako substraty wraz ze współwystępującymi znimi własnoś-ciami). Mówiąc językiem Ingardena: widei przedmiotu zawarte są jako możliwości ‘wiązkowość’, ale też ‘substratywność’ czy ‘substancjalność’. Wszelako sąd (γ) dałby się zinterpretować jako metaizyczny w sensie Ingardena, gdybyśmy wykazali, że jako jedyny zróżnych rodzajów sądów ontologicznych obudowie przedmiotu jest prawdziwy. Wątpliwość dotyczy

43 Jestem świadomy arbitralności tego wyboru, ale stoją za nim pewne racje teoretyczne

i metateoretyczne. Przede wszystkim taka, że Ingarden należy do tych myślicieli, którzy

wsposób bardzo precyzyjny, choć nie bez swoistych trudności, sformułował różnicę między ontologią ametaizyką (zob. R. Ingarden, Spór oistnienie świata, dz. cyt., s. 31–63). Zdrugiej strony W.V.O. Quine reprezentuje niezwykle wpływowe podejście delacyjne wramach ilozoii angloamerykańskiej, aktóre to podejście można byłoby wjakimś zakresie uznać za skrajne, gdyż całkowicie redukuje sądy ontologii/metaizyki do konsekwencji języka danej teorii (zob. W.V.O. Quine, Z punktu widzenia logiki, tłum.

(26)

jednak tego, czy metodologia ontologii dopuszcza taki zabieg. Wydaje się, że relacje między sądami ontologii deiniowane są wjęzyku sprzeczności, przy czym sprzeczność ta rozumiana jest wsposób słabszy niż wtedy, gdy odnosimy ją do sądów ofaktach.

Druga, Quine’owska koncepcja kryterium rozstrzygania otym, czy mamy do czynienia z sądami metaizycznymi, czy też ontologicznymi, jest mniej ewidentna, ale bez wątpienia perswazyjnie doniosła (Willard Van Orman Quine wydaje się posługiwać wyrażeniami ‘metaizyka’ i ‘on-tologia’ wswobodny sposób, choć nie jest tak, że wogóle nie zdaje sobie sprawy ztego, że znaczą one jednak coś innego). Zwróćmy uwagę, że Quine wychodzi od obserwacji, że sądy metaizyczne ufundowane są trojako: na naszej wiedzy potocznej, następnie na wiedzy potocznej poddanej korekcie zperspektywy wiedzy naukowej iwreszcie na metodzie wyboru teorii, za pomocą której opisujemy iwyjaśniamy świat44. Przyjmując tego rodzaju perspektywę, można powiedzieć, że mamy do czynienia zdwiema fazami: pierwszą, gdy dany sąd jest wypowiadany bez stosownej świadomości stojących ujego podstawy warunków teoretycznych ipozateoretycznych (pragmatycznych), oraz drugą, gdy sąd ten wypowiadany jest wramach określonych (uznanych) warunków. To m.in. dlatego Quine twierdzi, że

[n]ie ma więc nic dziwnego wtym, że spór ontologiczny powinien stać się sporem ojęzyk. Nie wolno jednak wysnuwać stąd wniosku, że to, co

istnieje, a co nie istnieje, zależy od słów. [...] Myślę, że przyjmowanie

jakiegoś systemu ontologii jest wzasadzie podobne do przyjmowania teorii naukowej, powiedzmy – określonego systemu izyki; mianowicie o ile postępujemy racjonalnie, to przyjmujemy najprostszy aparat poję-ciowy, który pozwala objąć iuporządkować chaotyczny zbiór danych doświadczenia. Naszą ontologię determinuje wybór uniwersalnej apa-ratury pojęciowej odpowiadającej całej, najszerzej rozumianej nauce45.

Wcelu uchwycenia ontologiczności sądu typu (γ) wystarczy powie-dzieć, że należy on do sądów ontologii wsensie Quine’a, gdy stanowi zasób powiązany z decyzją o wyborze danego schematu pojęciowego (teorii), natomiast jest częścią zbioru sądów metaizycznych wówczas, gdy stanowi

44 W.V.O. Quine, The Scope and Language of Science, „British Journal for the Philo-sophy of Science” 8, 29 (1957), s. 1–17, wyd. polskie w: tegoż, Granice wiedzy i inne

eseje ilozoiczne, tłum. B. Stanosz, Warszawa: PIW 1986, s. 27–47.

(27)

przekonanie niepoddane jeszcze krytycznej releksji związanej ze sposobem posługiwania się językiem, opisywania tymże językiem świata imożliwości wyjaśniania go za pomocą teorii wykorzystujących specjalnie do tego celu spreparowane wyrażenia (pojęcia; po prostu pojęcia naukowe).

W świetle dwóch powyższych kryteriów możemy teraz rozważyć zjawisko delacji co do semantycznego statusu sądów ontologii46. Proponuję dwa zasadnicze ujęcia tak rozumianej delacji. Wpierwszym przypadku sądy ontologii będę rozumiał jako sądy eksplikujące znaczenia konstytuu-jących je wyrażeń. Wdrugim zaś sądy ontologii będą traktowane jako sądy konstytuujące (projektujące) znaczenia dla terminów tworzących te sądy.

Sąd (γ) jest eksplikującym sądem ontologii, gdy przyjmiemy, że pre-dykat jest ekspozycją jakieś treści semantycznej powiązanej zwyrażeniem ‘przedmiot’. Wterminologii Ingardena chodziłoby oekspozycję zawartości idei przedmiotu, natomiast wterminologii Quine’a– zasad (należących do metateorii) posługiwania się terminem ‘przedmiot’. W obu przypadkach sąd jest delacyjny, gdyż powiązanie między podmiotem ‘przedmiot’ a pre -dykatem ‘jest wiązką uniwersaliów’ bazuje na relacjach internalnych, raz zuwagi na inkluzję treści idei predykatu (bycia wiązką) względem treści idei podmiotu (bycia przedmiotem), wdrugim zuwagi na inkluzję treści predykatu (bycia wiązką) względem zasad/reguł posługiwania się wyraże-niem ‘przedmiot’ (dopuszczalności użycia tego terminu wpowiązaniu z pre -dykatem ‘bycia wiązką’). Różnica polega na tym, że eksplikacja wujęciu Ingardena jest powiązana ze sferą gwarantującą znaczenie, nie zaś samym znaczeniem, podczas gdy ten sam proces uQuine’abędzie powiązany ze sferą gwarantującą odniesienie (stosowanie terminów jako odnoszących się). Ekspozycja treści semantycznej dla (γ) ma swoje ontologiczne konse-kwencje, mianowicie implikuje pewien model semantyczny, dzięki któremu

46 Wprezentowanych rozważaniach nie poruszam zagadnienia analityczności/synte-tyczności oraz aprioryczności/aposterioryczności sądów ontologii. Zakładam, że roz-różnienie to może być użyteczne, ale tylko iwyłącznie wtedy, gdy uznamy relewancję obu dystynkcji. Jak pokazuje Quine wartykule Dwa dogmaty empiryzmu (w: Z punktu

widzenia logiki, dz. cyt., s. 49–75), rozróżnienie to nie jest oczywiste ize wszech miar trudne do utrzymania. Wrezultacie teza, jakoby sądy ontologii miały na przykład sta-tus sądów syntetycznych a priori, traci na doniosłości ifunkcjonalności. Jednocześnie

dostrzegam to, że rozstrzygnięcia idące po linii myślenia Ingardena tę dystynkcję za-chowują iwjakimś sensie przyjmują za podstawę odróżnienia metaizyki od ontologii

(28)

możliwe będzie opisanie (deskrypcja) iwyjaśnienie (eksplanacja) zjawisk właściwych dla języka przedmiotowego. Model ten, najogólniej rzecz uj-mując, można wyrazić za pomocą albo pewnej ontologii bytu (Ingarden), albo ontologii języka (Quine). W obu przypadkach mamy wszelako do czynienia zdelacją właśnie wodniesieniu do modelu. Nie jest to zatem delacja, zjaką spotykamy się wprzypadku DTI czy DMS. Różnica zasadza się na tym, że wostatecznym obrachunku ontologia poprzez sądy typu (γ) określa (wyznacza) pewien model, dzięki któremu inne działania językowe będą mogły podlegać wartościowaniu (będą po prostu sensowne wramach danego modelu).

Tym samym przeszliśmy do drugiego ujęcia sądów ontologii, mia-nowicie konstytutywnego (projekcyjnego). Sąd (γ) jest konstytutywny wtakim sensie, że wyznacza pewną klasę znaczeń dla terminu ‘przedmiot’. I znowu, dla Ingardena takie wyznaczenie to procedura określenia, jak to ładnie ujmuje Ingarden, pewnej klasy rozstrzygnięć. Nie oznacza to jeszcze, że to rozstrzygnięcie jest obowiązujące i, co być może ważniejsze, praw-dziwe. Raczej wskazuje się tu na zbiór możliwości semantycznych sensów dla wyrażenia ‘przedmiot’. Bardzo podobnie można konstytucję rozumieć wujęciu Quine’a, przy czym tutaj chodziło będzie raczej oto, że takie wy-rażenie jak ‘przedmiot’ musi być jakoś wprowadzane do naszych zasobów językowych (teorii) imożna tego dokonać właśnie poprzez ugruntowaną wjakiejś decyzji projekcję (deinicję). Efekt jest dokładnie taki sam, przy czym założenia nieco inne. Ingarden nie zgodziłby się na moment decyzji/ uznania, który jest niezwykle ważny dla Quine’a, aznowu Quine nie wyra-ziłby entuzjazmu dla koncepcji tolerowania ‘pewnej klasy rozstrzygnięć’, o ile te rozstrzygnięcia miałyby mieć decydujący wpływ na praktykę języ-kową. Wprawdzie trudno powiedzieć, czy Ingarden zekonomią pojęciową wrozumieniu Quine’ajest na bakier, ale zcałą pewnością preferuje uroki pejzażu bogatszego ontologicznie niźli Quine.

(29)

wktórym wyrażenie ‘przedmiot’ będzie uczestniczyć nie na gruncie jego ściśle ontologicznego zastosowania. Podobna zasada obowiązuje wdrugim, ekstensjonalnym ujęciu. Dla wyrażenia ‘przedmiot’ (jak ikażdego innego) domagamy się określenia jego zakresu, tak by móc stosować je skutecznie i efektywnie. Predykat wsądzie (γ) działa jako determinator jakiegoś za -kresu. Gdyby ktoś sformułował pytanie „Co mam wziąć za przedmiot?”, odpowiedzielibyśmy: weź za przedmiot wszystko to, co posiada własność ‘bycia wiązką uniwersaliów’.

Odnosząc delację w sensie DSO do koncepcji Wittgensteina, na powrót dotykamy kwestii delacji manifestacyjnej iproceduralnej. Jak się wydaje, Ingarden zdecydowanie skłonny byłby opowiedzieć się za delacją manifestacyjną wodniesieniu do DSO, podczas gdy Quine – za delacją proceduralną. Ingarden podtrzymuje wsobie przekonanie, że ontologia coś odkrywa; coś, co ma status niezależny od sposobów mówienia/posługiwania się językiem. Inaczej Quine, który odziera nas ze złudzeń ijednoznacznie wskazuje na to, że ontologia jest naszym dziełem na potrzeby jak najbardziej efektywnego iskutecznego posługiwania się językiem istosowania teorii. Dla nas ważniejsze jest to, że sądy typu (γ) mogą być uznane za delacyjne bez względu na status delacji (manifestacja vs. procedura), gdyż w obu przypadkach wyrażają one wyłącznie to, co zależne jest od procedur zna-czeniotwórczych, nie mówią zaś niczego na temat świata, czym wyraźnie odróżniają się od sądów typu (α) i (β).

4. Epistemiczno-semantyczna podstawa deflacji sądów metafizycznych. Podsumowanie

(30)

4a. Teza o nieoddzielalności treści poznania metafizycznego

Przypuśćmy na chwilę, że istnieje takie zjawisko poznawcze, jak poznanie metaizyczne. Będziemy je deiniować w terminach negatywnych: jest to takie poznanie, które nie dotyczy poszczególnych, określonych, identyi-kowalnych własności przedmiotów danych wdoświadczeniu simpliciter. Poznanie metaizyczne uchwytuje zatem (właściwie) wszytko to, co niejako pozostaje ztego rodzaju ujęcia poprzez wyłowienie własności w najogól-niejszym sensie. Rozważmy przypadek związany zmoim doświadczeniem śpiewającego właśnie za oknem ptaka. Mogę go ująć jako posiadającego skrzydła, siedzącego na gałęzi oddalonego od mojego okna ookoło 10 me-trów drzewa, zkolorowym upierzeniem, owysokim tonie treli etc. Ten typ ujęcia nie jest metaizyczny, gdyż na przykład stosowane przeze mnie ter-miny mają status identyikujących idyskryminujących (pozwalają uchwycić tego ptaka oraz odróżnić go od czegoś innego, na przykładgałęzi, drzewa, liści etc.). Jednocześnie, jak się wydaje, otrzymujemy szereg interesujących danych dodatkowych, które są związane zrozważanym doświadczeniem, m.in. indywidualności (jedyności/niepowtarzalności) tego ptaka, odrębności (bycia różnym od), bycia częścią/elementem (ze względu na podobieństwo/ różnicę), trwania, zmiany etc. Wszystkie te elementy doświadczenia nie dają rezultatu identyikacji idyskryminacji, ponieważ doświadczenie każdego przedmiotu (obiektu) zawiera jako swoje składowe właśnie te elementy.

Poznanie metaizyczne jest zatem nieoddzielalne wsensie ścisłym od poznania po prostu. Jak się wydaje, jest ono trwałą, nieusuwalną i nieredu-kowalną jego komponentą. Tego rodzaju obserwacje poczyniono w ilozo-ii dość wcześnie, ale wradykalny sposób wyraził je David Hume, który wodniesieniu do składowej egzystencjalnej wskazuje na to, że nie daje się ona wżaden sposób odseparować od doświadczenia przedmiotu47. To rodzi określone konsekwencje. Między innymi taką, że poznanie metaizyczne staje się de facto poznaniem delacyjnym względem poznania wścisłym sensie, a wypreparowanie składowych metaizycznych może dokonywać się jedynie wrelacji do składowych niemetaizycznych.

Stwierdzenie nieoddzielalności to jednak dopiero pierwszy krok wposzukiwaniu przyczyny delacji, moglibyśmy bowiem przyjąć zasadę,

Referências

Documentos relacionados

Według Schwagële (2ŃŃ5) istotą identyfi kowalno ci jest mo liwo ć ledzenia ruchu i pochodzenia okre lo- nego produktu czy partii na ka dym z etapów ła cucha dostaw ywno ci,

w Komisji Europejskiej, bowiem krótkoterminowo Ğü pobytu jest jedynie jednym z ele- mentów tego typu mobilno Ğ ci.. Nie tylko jest ona konieczna do rozwoju kariery danej osoby,

Key words: clinical psychologist, Mental Hospital, scientist-practitioner model.. Obszarem zainteresowania psychologii klinicznej jest człowiek i jego rodowisko

Obowiązywanie jest tutaj wynikiem związku przedstawień, który zostaje określony na podstawie racjonalizacji, która się przyłącza do tego, co się przedstawia w

Realizuj ą si ę one przez wybór, co jest oczywiste dla charakterystyki wolno ś ci, jednak odmienny jest „przedmiot” decyzji: jest nim Stwórca lub to wszystko, co poza Nim

Podmiot powołuje je do istnienia, gdy je wypowiada: „[...] kwestia podlegającego determinacji stosunku z Naturą ma swoje warunki: nie pojawia się sama przez się, nie jest

Systemy uprawy ziemniaka mog modyfikowa ć zarówno sk ł ad chemiczny bulw, jak i jako ć produktów z nich otrzymywanych, brak jest jednak doniesie naukowych informuj cych, czy i

najczęściej podawane przez wedantystów: widzimy postać ludzką, która okazuje się kolumną; widzimy srebro, które w rzeczywistości jest masą perłową; widzimy szkło